Konrad Witkowski
Pięć turniejów, w których reprezentacja Polski uczestniczyła w XXI wieku, to pięciu selekcjonerów i różne koncepcje kompletowania kadry. Najstarszy zespół pojechał do Korei Południowej, najmłodszy uczestniczył w imprezie rozgrywanej w Polsce i na Ukrainie. Największe kontrowersje wywołały powołania na mundial 2006 roku, z kolei zestaw personalny z Euro 2008 można określić mianem najbardziej eksperymentalnego.
Osiemnastka do grania
23 - ta liczba jak mantra powtarzana jest w mediach, domach i na ulicach w okresie poprzedzającym udział reprezentacji w międzynarodowej imprezie. Powołania na wielki turniej wywołują emocje u kibiców i dziennikarzy, jednak nie zawsze u tych najbardziej zainteresowanych.
- Kto jest dobry i zna swoją wartość, ten nie czeka niecierpliwie na ogłoszenie kadry. Po prostu wie, że pojedzie - twierdzi Jacek Bąk. - Powołania na turniej jakoś specjalnie mnie nie interesowały. Miałem świadomość, że zrobiłem wszystko, aby grać. W ogóle nie śledziłem w telewizji całej tej ceremonii, dowiadywałem się w późniejszym czasie - dodaje uczestnik mundiali w 2002 i 2006 roku oraz Euro 2008.
Na mistrzostwa świata bądź Europy udaje się dość liczna grupa piłkarzy, lecz nie wszyscy realizują marzenie o występie na imprezie tej rangi. Najnowsza historia pokazuje, że podczas turnieju na boisku pojawia się średnio 18 zawodników.
Wyjątkowe były pod tym względem mistrzostwa świata z 2002 roku, w których zagrało aż 22 reprezentantów Polski. Szansy nie otrzymał jedynie trzeci bramkarz, Adam Matysek. Selekcjoner Jerzy Engel mógł eksperymentować, bo stawką ostatniego meczu w fazie grupowej był już tylko honor. Trener znacząco przemeblował wyjściową jedenastkę, a zmiennicy spisali się zaskakująco dobrze, pokonując 3:1 Stany Zjednoczone.
- Znaleźliśmy się akurat w tej specyficznej sytuacji, wobec czego chcieliśmy, żeby wszyscy zawodnicy poczuli, jak wygląda turniej z perspektywy murawy - wspomina Engel. - Natomiast w innych warunkach grupa grających piłkarzy liczy maksimum 16 - 17 nazwisk, oczywiście przy braku problemów zdrowotnych. Na mistrzostwach świata zwykle gra się tą samą jedenastką. Do tego dwie lub trzy zmiany podczas meczu i nic więcej - dodaje.
Wyniki z Korei powtórzyły się na kolejnym mundialu, bardzo podobnie było też na Euro 2008, gdzie przed ostatnią kolejką fazy grupowej Polska miała tylko iluzoryczne szanse na awans. Paweł Janas oraz Leo Beenhakker - w meczach odpowiednio z Kostaryką i Chorwacją - nie pozwolili sobie jednak na taką personalną swawolę jak Engel w Azji.
- Według mnie grupa piłkarzy przygotowywanych do gry podczas turnieju wcale nie ogranicza się do 17 ludzi. Przecież mogą pojawić się kontuzje, a wtedy ktoś z drugiego planu wskakuje do składu. Nie jest tak, że pięciu czy sześciu zawodników jedzie na imprezę tylko po to, żeby się opalać - mówi Bąk.
Z najmniejszego grona piłkarzy podczas turnieju skorzystał Franciszek Smuda. Na mistrzostwach Europy 2012 wystąpiło tylko 17 graczy, sześciu pozostałych nie wstało z ławki rezerwowych nawet na minutę. Złożyły się na to dwa czynniki: niechęć selekcjonera do dokonywania zmian oraz tląca się do ostatniej kolejki nadzieja na wyjście z grupy. Awans do fazy pucharowej wreszcie udało się wywalczyć drużynie Adama Nawałki. Więcej rozegranych meczów podczas Euro 2016 wcale nie przełożyło się na szersze grono zawodników potrzebnych selekcjonerowi. Kilku z tych 18 piłkarzy aktywny udział w turnieju zawdzięcza tylko spotkaniu z Ukrainą, gdy promocja do 1/8 finału była niemal zagwarantowana. Znamienne, że w obu meczach fazy pucharowej Nawałka przeprowadził tylko po dwie zmiany w trakcie gry i to pomimo dogrywek.
Nie da się ukryć, że piłkarze z miejsc 18-23 w hierarchii selekcjonera mają znikome szanse na zaistnienie podczas turnieju. W praktyce mogą liczyć na występ tylko w ostatnim meczu fazy grupowej: pod warunkiem że już wcześniej zapadną najważniejsze rozstrzygnięcia.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Paweł Janas: Najlepsze kluby zgłoszą się po Adama Nawałkę
Leo, co odkrył Piszczka i Pazdana
W związku z marginalnym wpływem grupy kilku piłkarzy na losy drużyny podczas wielkiego turnieju pojawia się pytanie: w drugoplanowych rolach obsadzać sprawdzonych, ale starszych graczy, czy dać szansę perspektywicznej młodzieży?
- Wszystko zależy od selekcjonera, który wybiera piłkarzy według własnego uznania. Zwykle trener zabiera na turniej dwie jedenastki, bierze też pod uwagę, kogo ewentualnie może przesunąć na inną pozycję. Trzeba również myśleć o tym, że po mistrzostwach trzech czy czterech piłkarzy może z różnych względów wypaść z kadry, choćby ze względu na wiek - podkreśla Paweł Janas. - Warto postawić na młodzież. Ktoś powie: "No tak, pojechali i nic nie zagrali, jaki to ma sens?". Moim zdaniem ma. Już sama obecność w kadrze to dla młodych chłopaków duże doświadczenie. Teraz na turniejach jest tak, że na ławce rezerwowych zasiada cała kadra, nikt na trybunach. Wszyscy z bliska widzą, co się dzieje, przeżywają mecz, obserwują reakcje trenerów. Dla zawodnika dopiero rozpoczynającego karierę to bezcenne obycie z wielką piłką - dodaje selekcjoner biało - czerwonych w latach 2002-06.
W kadrze powołanej przez Janasa na mistrzostwa świata w Niemczech znalazło się miejsce dla kilku przedstawicieli młodego pokolenia. Wybór okazał się trafny, bo każdy z nich raczej w większym niż mniejszym stopniu zaistniał w drużynie narodowej w przyszłości. Łukasz Fabiański to wręcz modelowy przykład, że doświadczenie zebrane na wielkim turnieju przynosi profity. Akurat w jego przypadku mowa o dwóch imprezach, bo zarówno w 2006, jak i w 2008 roku obserwował popisy Artura Boruca.
Wtedy nie zagrał ani minuty, zaś na Euro we Francji okazał się jedną z najważniejszych postaci kadry. Mistrzostwa świata w Rosji będą dla Fabiańskiego już czwartym dużym turniejem w karierze. Również Dariusz Dudka i Paweł Brożek, którzy na niemiecki mundial jechali jako 23-latkowie, w przyszłości okazali się przydatni reprezentacji.
- Był z nami także Sebastian Mila, który kilka lat później strzelił gola w pamiętnym spotkaniu z Niemcami i generalnie zrobił fajną karierę. Na turniej pojechał też Tomasz Kuszczak. Uważam, że ze względu na swój charakter nie rozwinął się tak, jak mógł, bo to był naprawdę duży talent - wspomina Janas.
Wbrew pozorom obecna reprezentacja Polski ma sporo do zawdzięczenia kadrze sprzed dekady. Poza Fabiańskim, w składzie na mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii znaleźli się także 23-letni Łukasz Piszczek oraz o dwa lata młodszy Michał Pazdan. Pomocnik Górnika Zabrze na Euro pojechał tylko po naukę, z kolei Piszczek, który w kadrze zastąpił kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego, spędził na murawie 25 minut w potyczce z Niemcami. Ich losy po turnieju potoczyły się zupełnie inaczej: Piszczek został w reprezentacji, której filarem jest do dzisiaj, natomiast w przypadku Pazdana kolejni selekcjonerzy nie dostrzegali potencjału, który zauważył Beenhakker. Na powrót do kadry czekał ponad pięć lat, przypomniał sobie o nim dopiero Nawałka, u którego stał się podstawowym stoperem.
- Zabieranie młodych piłkarzy na dużą imprezę to bardzo dobry pomysł. Zdolni zawodnicy mogą z bliska przyjrzeć się, jak pracują ci najlepsi, podpatrywać niektóre zachowania starszych kolegów. Mają też znakomitą szansę, aby poczuć atmosferę panującą w kadrze narodowej. Przyzwyczajają się do reprezentacji, dzięki czemu w przyszłości jest im łatwiej wejść do składu. Po przyjeździe na zgrupowanie nic ich już nie zaskakuje - ocenia Engel.
Udział w finałach Euro 2012 okazał się całkiem wartościowy dla Marcina Kamińskiego i Rafała Wolskiego. Pierwszy aktualnie walczy o miejsce w kadrze na zbliżające się mistrzostwa świata, drugiego marzeń o mundialu pozbawiła poważna kontuzja. Wolski dysponuje jednak potencjałem, który pozwala wierzyć w jego powrót do reprezentacji. Mistrzostwa Europy rozgrywane w Polsce i na Ukrainie były pierwszym wielkim turniejem dla Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz nie ma prawa wspominać tej imprezy z uśmiechem, chociaż kto wie, czy czerwona kartka w meczu otwarcia z Grecją paradoksalnie nie uczyniła go lepszym zawodnikiem?
Wynalazki
Nie w każdym przypadku wyjazd na imprezę rangi mistrzowskiej okazywał się początkiem ciekawej kariery. Istnieją piłkarze, których obecność w kadrze na wielki turniej zaskakiwała w czasie rzeczywistym, natomiast z dzisiejszej perspektywy wręcz szokuje. Przed mundialem w 2002 roku selekcjoner Engel wypatrzył w Odrze Wodzisław Śląski pomocnika Pawła Sibika. 31-latek zaliczył nawet kilka minut w spotkaniu z USA - był to trzeci i zarazem ostatni występ Sibika w biało-czerwonym stroju. Cztery lata później uznanie w oczach trenera Janasa niespodziewanie zyskali Seweryn Gancarczyk oraz Piotr Giza. Żaden z nich nie był piłkarzem młodym ani robiącym furorę w swoim klubie. Całe mistrzostwa świata obejrzeli z ławki, a po turnieju praktycznie nie zaistnieli w drużynie narodowej.
- Dobór zawodników zależy od potrzeb na konkretnych pozycjach. Szukaliśmy alternatywy na lewą stronę obrony, w przypadku kontuzji lub zawieszenia za kartki Michała Żewłakowa. Gancarczyk spełniał te wymagania. To nie jest tak, że każdy, kto pojedzie na turniej, potem będzie nadal reprezentantem - przekonuje Janas.
O ile można powiedzieć, że Beenhakker odkrył dla reprezentacji Polski Pazdana oraz Piszczka, o tyle kompletnie pomylił się co do Adama Kokoszki i Tomasza Zahorskiego. Ligowcy z Ekstraklasy pojechali na Euro 2008, gdzie przeżyli przygodę życia, wchodząc na murawę w meczu z Chorwacją. W kadrze nigdy nie odegrali znaczącej roli.
Z kim do Rosji?
Przed dylematem wyboru składu na wielki turniej stoi obecnie Nawałka. Aktualny selekcjoner ma nad poprzednikami tę przewagę, że robi to już po raz drugi. Na Euro 2016 zabrał kilku młodych piłkarzy: jedni, jak Arkadiusz Milik i Bartosz Kapustka, stanowili o sile zespołu, podczas gdy Karol Linetty i Mariusz Stępiński jedynie obserwowali poczynania kolegów.
- Trener na pewno już wie, których piłkarzy będzie potrzebował w konkretnych meczach. Selekcjoner nie patrzy na to, kto aktualnie ma najwyższe notowania na rynku, lecz bierze pod uwagę przydatność do drużyny w danym momencie. Właśnie w ten sposób dobiera się kadrę na mundial - twierdzi Engel.
W szerokiej kadrze przygotowującej się do turnieju w Rosji jest ośmiu piłkarzy mających nie więcej niż 23 lata. Dla kogo z tej grupy znajdzie się miejsce w samolocie, który 13 czerwca obierze kierunek na Soczi?
- Na pewno zabrałbym na mundial Szymona Żurkowskiego i Sebastiana Szymańskiego. Tego drugiego pamiętam jeszcze z kadry U-18: na zgrupowania przyjeżdżał szczupły chłopak, ale z bardzo dobrą lewą nogą - przyznaje Bąk. - Ponadto na mistrzostwa powinien jechać Jan Bednarek. Środek obrony nie jest u nas tak mocno obsadzony i całkiem możliwe, że on wskoczy nawet do podstawowej jedenastki. Ta trójka to dla naszej piłki melodia przyszłości - dodaje 96-krotny reprezentant Polski.