- Pierwsze wyniki eliminacyjne były lepsze niż gra. Warsztat trenera i umiejętności piłkarzy poznaje się właśnie wtedy, gdy zespołowi nie idzie. Niech mecz z Czechami da nam kopniaka na resztę eliminacji. Jak dwa lata temu wygrana z Portugalią - powiedział Gazecie Wyborczej Mariusz Lewandowski.
Może się jednak zdarzyć, że w składzie biało-czerwonych pojawi się w sobotę wielu piłkarzy, którzy w swoich zespołach klubowych siedzą na ławce rezerwowych. - Potraciliśmy miejsca w klubach. Tak kiepsko jeszcze chyba nie było. Sam jestem dobrym przykładem. Pierwszy raz, odkąd gram w Doniecku, czyli od ponad siedmiu lat, mam takie problemy. Podczas EURO doznałem kontuzji, ale ją zlekceważyłem. Podczas urlopu powinienem się wyleczyć, ale nie spodziewałem się, że uraz jest tak poważny - dodał piłkarz Szachtara Donieck.
29-letni pomocnik docenia klasę sobotniego rywala biało-czerwonych. - Czesi mają doświadczenie, grają w świetnych klubach. W lutym wygraliśmy z nimi na Cyprze i wiemy, że można ich pokonać. Faworyt nie zawsze wygrywa. Oglądaliśmy ich mecz z Anglikami, który zremisowali na Wembley 2:2. Nie grają już długimi podaniami - jak kiedyś, na Kollera - tylko po ziemi. Baros woli prostopadłe, szybkie piłki. Gra tyłem do bramki i czeka na wbiegających pomocników, by im zgrywać. Musimy go "odciąć" od tych podań - zakończył Lewandowski.