Dramat polskiego mistrza. Usłyszał koszmarną diagnozę. "Wydawała się niemożliwa"

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Marcin Gembiak z partnerką (fot. archiwum prywatne)
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Marcin Gembiak z partnerką (fot. archiwum prywatne)

Marcin Gembiak przez ponad 17 lat był czołowym zawodnikiem na świecie w motorowodniactwie. Po zakończeniu kariery dalej był aktywny oraz skupiał się na wychowywaniu córki. Teraz zmaga się z rzadkim nowotworem.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Gembiak przez lata był jednym z najlepszych w swojej dyscyplinie. W barwach Klubu Sportowego Posnania w motorowodniactwie wielokrotnie stawał na podium w najważniejszych imprezach o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym.

Do jego największych sukcesów należy zdobycie tytułu mistrza Europy w klasie T-550 w 2007 roku. W tej samej klasie sięgnął również po brązowy medal mistrzostw świata w 2010 roku. Ponadto w 2003 roku zdobył 3. miejsce w Pucharze Europy.

Po zakończeniu sportowej kariery zdecydował się na przeprowadzkę do mniejszej miejscowości - Tarnowa Podgórnego. Nie zapominał jednak o rywalizacji sportowej, bowiem nawet na sportowej emeryturze brał udział w rajdach samochodowych oraz w amatorskich imprezach biegowych, m.in. w Poznań Półmaraton. Jednak przede wszystkim skupiał się na nowej, najważniejszej roli w życiu - ojca małej Jagny.

Niespodziewana diagnoza

Kiedy wydawało się, że w życiu Marcina Gembiaka nie może przydarzyć się nic złego, nastąpiło coś potencjalnie niegroźnego. - W okolicach października-listopada 2020 roku zacząłem odczuwać ból w lewym kolanie. Sprawa wydawała się niegroźna, ponieważ przyczyny szukałem w wypadku, który miałem w 2008 czy 2009 roku, kiedy to tak naprawdę przefrunąłem linię mety. Wtedy noga zablokowała mi się między kokpitem a kierownicą. Tam doznałem dosyć poważnego wypadku. Zerwałem dwa więzadła krzyżowe, naderwałem dwa więzadła poboczne, zmiażdżyłem łąkotkę - wspominał w rozmowie z WP SportoweFakty Gembiak.

Od feralnego wypadku jeszcze z czasów kariery w sporcie motorowodnym regularnie odczuwał problemy z kontuzjowanym stawem. Myślał, że tym razem jest podobnie. Jednak dolegliwości bólowe nie ustępowały jak wcześniej. W związku z tym zrezygnował z przygotowań do półmaratonu wysokogórskiego i udał się na konsultację do ortopedy.

- Lekarz stwierdził, że jest bardzo duży stan zapalny, ale generalnie jeżeli chodzi o kolano to staw nie jest uszkodzony, a więzadła są całe. Trafiłem więc na USG - mówił. - Podczas USG dowiedziałem się, że jest zmiana kostna. Jeżeli chodzi o mięśnie i więzadła wszystko jest w porządku. Natomiast narośl na kości była wielkości 8 cm. To mnie troszeczkę zaskoczyło - dodał wielokrotny mistrz Polski.

Marcin Gembiak podczas zawodów (fot. archiwum prywatne)
Marcin Gembiak podczas zawodów (fot. archiwum prywatne)

Dzięki pomocy brata bliźniaka szybko udało się załatwić kolejne badania. Jednak nie przyniosły one pozytywnych informacji. Co więcej - wskazywały, że stan jest już bardzo poważny.

- Już na pierwszym rezonansie wyszło, że kość jest znacznie zajęta przez nowotwór. Dalsze badania tylko to potwierdzały. Doszło również do zmian w szpiku, a obecnie kość już jest na tyle zdegenerowana, że mam problemy z chodzeniem - mówił Marcin Gembiak.

Czas dramatycznej walki

Ostateczna diagnoza jest wręcz nieprawdopodobna. Marcin Gembiak zmaga się z bardzo rzadkim nowotworem osteosarcoma, czyli kostniakomięśniakiem kości udowej. Ma wysoki stopień złośliwości, a zmiany są widoczne również na innych organach. Mogłoby się wydawać, że w przypadku 35-latka taka diagnoza jest niemożliwa... ale jednak tak się stało.

Udało się szybko zorganizować leczenie w Warszawie, które niedawno się rozpoczęło. Rokowania nie są najlepsze, bowiem ratując życie były sportowiec najprawdopodobniej straci nogę. W tym momencie jednak każda cena jest warta tego, aby móc dalej spędzać czas z kochającą rodziną, w tym z niespełna 5-letnią Jagną.

- Jestem już po pierwszym cyklu chemii. Pierwotnie planowane jest takich cykli ok. 9-10. Natomiast po trzeciej będę miał kolejne badania obrazowe, które pokażą, czy zmiana nowotworowa poddaje się leczeniu, czy jest bez zmian. Wtedy również zostanie podany ostateczny termin amputacji nogi - tłumaczył Marcin Gembiak.

Drugi cykl leczenia rozpocznie się 1 marca. Natomiast w kwietniu odbędzie się decydująca trzecia seria chemii. Wówczas będzie wiadomo, kiedy najprawdopodobniej odbędzie się niezbędna amputacja.

Wymagające leczenie

Walka z nowotworem jest niezwykle wymagająca. Jednak lata kariery sportowej nauczyły Marcina Gembiaka tego, aby walczyć do samego końca. Tak też będzie tym razem. Niestety w tym momencie nie wszystko zależy od niego.

Po amputacji potrzebna będzie proteza, a następnie kosztowna rehabilitacja. W związku z tym rodzina zawodnika uruchomiła zbiórkę w serwisie siepomaga.pl, na której zbierane są środki niezbędne do powrotu do normalnego życia.

W niespełna 10 dni udało się zebrać ponad 103 tys. złotych z potrzebnych 150 tys. zł. Każdy może wesprzeć byłego sportowca, a obecnie kochającego męża i ojca w tym najważniejszym w jego życiu wyścigu. Szczegóły zbiórki są dostępne TUTAJ.

Marcin Gembiak swoją przygodę ze sportem motorowodnym rozpoczął w wieku 9 lat. Już w pierwszym roku startów w klasie młodzieżowej JT-250 zakończył sezon złotym medalem mistrzostw Polski. Najważniejsze osiągnięcia: mistrz Europy (2007) T-550, wicemistrz Europy (2011) T-550, wicemistrz Europy (2001) JT-250, brązowy medalista mistrzostw Świata (2010) T-550, brązowy medalista mistrzostw Europy (2010) T-550, brązowy medalista mistrzostw Europy (2004) T-550, 3. miejsce na Pucharze Europy (2003) T-550, 3. Miejsce na Pucharze Świata (2000) JT-250, 4x mistrz Polski (także w 2011 roku), 5x srebrny medalista mistrzostw Polski, 2x brązowy medal na mistrzostwach Polski.

Zobacz także: Wzruszający powód zakończenia kariery polskiej gwiazdy
Zobacz także: Największe tragedie na K2

Źródło artykułu: