Kto powiedział, że ja nie dokładam do startów - rozmowa z Jarosławem Szeją, kierowcą rajdowym

Jarosław Szeja, który wraz ze swoim bratem startuje już trzeci sezon w Rajdowym Pucharze Polskiego Związku Motorowego nie jest na pewno nowicjuszem. Zwycięstwa w zeszłorocznym Rajdzie Śnieżki i otwierającym sezon 2008 Rajdzie Magurskim, a także czwarta pozycja w punktacji PPZM potwierdzają, że gdyby dysponował bardziej konkurencyjnym samochodem, mógłby walczyć o zwycięstwa w każdej eliminacji – nie tylko tych rozgrywanych w trudnych warunkach, gdzie sprzęt nie ma już takiego znaczenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Jacek Mazur : W tym roku startujesz tylko w rajdach asfaltowych. Czym to jest spowodowane?

Jarosław Szeja: Wynika to ze strategii marketingowej moich sponsorów, którzy są zainteresowani startami na południu Polski, a z własnego doświadczenia Wiem, że samochód mniej cierpi na tego typu nawierzchniach niż na szutrze.

Nie boisz się, że przy takim podejściu do sezonu całościowo mogą uciec ci punkty, które ciężko będzie później nadrobić?

- Oczywiście, że najlepiej byłoby startować we wszystkich rundach Pucharu, bo wtedy ma się tą komfortową sytuację, że regulaminowo z 11 startów wybierze się 6 najlepszych wyników.

Kto według ciebie do samego końca sezonu będzie się liczył w walce?

- Uważam, że koledzy Jendrusiński, Danys, Mikiewicz i Sopoliński z racji mocnych samochodów i dużego doświadczenia będą groźni do ostatniej eliminacji. Przewaga mocowa szczególnie Hondy nad Peugeotem jest znacząca i ciężko z nimi walczyć. Również Paweł Hankiewicz jest szybki i do tego ma bardzo dobry samochód. Także sądzę, że przede wszystkim z nimi przyjdzie nam rywalizować do samego końca.

Są jeszcze kierowcy, którzy z racji słabszego sprzętu nie rywalizują na każdej eliminacji o najwyższe lokaty, ale mimo to są dobrzy. Kogo byś tutaj mógł jeszcze wskazać?

- Na szutrach stawiam na Krzyszychę. On na luźnym wie co ma zrobić z samochodem. Na asfalcie ciężko jest wybrać faworyta. W dużym stopniu o wyniku decyduje sprzęt, wiec na to pytanie ciężko odpowiedzieć jednoznacznie.

Zawsze mówisz, że im trudniejsze warunki na trasie tym lepiej dla Ciebie. Z czego to wynika, że właśnie w trudnych warunkach radzisz sobie lepiej niż inni?

- Nie ukrywam, że dobrze radzę sobie w trudnych warunkach. W zasadzie w takich warunkach najłatwiej jest mi walczyć z konkurencją. Różnica w mocy samochodów zaciera się, a wtedy bardziej liczy się tor jazdy, hamowanie "w punkt", czyli wszystkie walory dobrego kierowcy.

A jednak na Rajdzie Subaru w tych trudnych warunkach Jarosław Szeja nie uniknął wypadnięcia z trasy.

- Oczywiście jak każdy popełniam błędy, staram się jechać najszybciej i walczyć o zwycięstwo, a na Rajdzie Subaru, po 2 oesach byłem liderem. Było mokro, ślisko i niestety popełniłem błąd w opisie trasy. Na bardzo szybkiej partii źle opisałem hamowanie. Uszkodziliśmy samochód i tak jechaliśmy już do mety. Mimo wszystko uważam, że mieliśmy naprawdę dużo szczęścia. Ja wypadłem w pole, a Mirek Włodarczyk w drzewa. Każdy widział zdjęcia jego Peugeota. Koniec historii, takie są rajdy, jedziemy dalej.

Nie sądzisz, że w związku z tym, że dobrze sobie radzisz w trudnych warunkach, na śliskich asfaltach to równie dobrze jeździłbyś po nawierzchni szutrowej? Może w celu oszczędzenia własnego samochodu warto by było coś na szuter wypożyczać?

- Tego się nie dowiemy do póki nie wystartuje w szutrowym rajdzie i nie będę mógł porównać czasów z czołówką. Wiem jedno, że startując pierwszy raz na nowej dla mnie nawierzchni, nie mam co nastawiać się na wysokie miejsca. Zawodnicy, którzy mają doświadczenie w tego typu warunkach będą mieli nade mną dużą przewagę. Mam nadzieję, że doświadczenie na śniegu, chociaż w niewielkim stopniu mi tu może pomóc. No i tak jak już wspominałem - brak startów na szutrach związany jest również z naszymi sponsorami, którzy zainteresowani są głownie reklamą na południu Polski, a rajdy szutrowe to przede wszystkim okolice Olsztyna i Gdańska.

W zeszłym roku robiłeś niesamowite wyniki właśnie w deszczowych czy nawet śnieżnych eliminacjach. Nie czujesz obaw przed jakimś wypadkiem? Skąd wtedy u ciebie taka skuteczność?

- W takich warunkach zaciera się różnica sprzętowa, moc i skuteczność samochodu spada, a większą role zaczynają odgrywać umiejętności. Na suchym bardzo trudno było pokonać C2R2 z kolegą Małyszczyckim za kierownicą. Raz mi się udało, naprawdę byłem z siebie dumny. Był to pierwszy odcinek Rajdu Krakowskiego 2007. To była bardzo szybka i techniczna trasa, na moje szczęście więcej było w dół niż pod górę. Ten wynik zapadł mi w pamięci, no ale co z tego jak na następnym odcinku, gdzie było dużo podjazdów straciliśmy już prawie 20 sekund. Po prostu nasza 106-ka była za słaba.

Jeśli chodzi o wypadki, to tylko idiota się nie boi, a ja po prostu wsiadam do samochodu i przestaje myśleć co się może stać. Tylko jak najszybciej przejechać dany zakręt, oes lub rajd. Szybki kierowca rajdowy nie może o tym myśleć, on musi jak najszybciej jechać, tylko czas się liczy. A moją skuteczność nie jest wcale imponująca, tylko czasami się udało wykręcić lepszy czas po mokrym.

Zmieniając nieco temat to w chciałem Ciebie spytać jak się przygotowujesz do rajdów? Trenujesz przed rajdami czy po prostu wsiadasz do rajdówki z biegu i jedziesz?

- W zeszłym roku miałem więcej czasu na trenowanie, w tym roku więcej czasu zajmuje nam budowa i rozbudowa rajdówki, którą z rajdu na rajd poprawiamy. A drugi mój problem to praca, która zajmuje mi bardzo dużo czasu.

Mieszkasz w Ustroniu, więc na terenie wybitnie rajdowym. Może pytanie nie będzie tutaj zbyt oryginalne, ale skąd się u Ciebie wzięła pasja do rajdów?

- Miałem dobre wzorce do naśladowania. Chciałem jak Kajto (Kajetanowicz) lub Łukasz (Sztuka) jeździć w rajdach, a reszta jakoś sama się potoczyła.

Czy właśnie z miejscowymi kierowcami, a jest ich w twoim regionie kilku - Frycz, Kajetanowicz, Sztuka, Cieślar, Mancin, Boruta organizujecie jakieś wspólne wypady treningowe? Szczególnie w zimie kiedy drogi są pokryte śniegiem i można potrenować w miarę bezpiecznie?

- Kiedyś trenowałem z Kajtem, ale to było w czasach kiedy mieliśmy podobne samochody. Najpierw były to Fiaty Seicento, a później Peugeoty. Teraz niestety już nie mamy na to czasu. Kajto ma specjalne testy i musi się skupić na jak najlepszym ustawieniu rajdówki przed daną imprezą. W tym roku miałem już propozycje wspólnych testów, ale niestety finanse oraz brak czasu nie pozwoliły mi na ten luksus.

W tej chwili startujesz w przede wszystkim w barwach firmy Avans. Kiedyś był to sponsor Łukasza Habaja. Z boku może to wyglądać nieco jakbyś podkradł mu sponsora. Jaka jest prawda w tej kwestii?

- No może to i tak wygląda, ale sprawa wygląda zupełnie inaczej i nie ma tu mowy o podkradaniu komukolwiek sponsora. Koncepcja była prosta, Łukasz miał reprezentować barwy Avansa w Mistrzostwach Polski, a ja w Pucharze PZM. I tak zaczynaliśmy sezon 2006, choć ja nie od samego początku sezonu ze względu na sprawy osobiste. Łukasz chciał się rozwijać i startować w mocniejszej klasie. Klasa N4, na którą się zdecydował to już inna bajka jeśli chodzi o finanse i pochłania olbrzymie pieniądze. Avans nie zdecydował się na tego typu reklamę wyższym kosztem, a ja po prostu zostałem w tej samej kategorii kosztów na następny sezon i tak pozostało po dziś dzień.

W kwestiach finansowych można powiedzieć, że szczególnie jeśli chodzi o pucharowiczów to jesteś jednym z niewielu, którzy nie muszą dokładać do startów.

- A kto powiedział, że ja nie dokładam do startów. Ten sport, w każdym razie w moim przypadku pochłania również moje prywatne pieniądze. Zbudowałem w tym roku nowego Peugeota 206 RC, z rajdu na rajd zawsze wyskoczą jakieś nieprzewidziane wydatki, także to nie jest tak do końca, że ja nic nie dokładam z własnej kieszeni. Jestem szczęśliwy, że mam takich hojnych sponsorów i budżet na sam rajd jest zamknięty w 100 proc.

Jak ocenisz sytuacje i atmosferę panującą wśród zawodników w PPZM?

Atmosfera jest bardzo fajna, koleżeńska i miła. Nie mam nic nikomu do zarzucenia.

Nie masz takiego wrażenia, że w związku z tym, że w PPZM pojawiają się coraz większe pieniądze, lepsze samochody, zespoły rajdowe z prawdziwego zdarzenia, to do rywalizacji zaczyna się wkradać również zawiść pomiędzy zawodnikami i członkami zespołów i właśnie ta koleżeńska atmosfera, która była obecna przez lata teraz nieco się ulatania. Że zaczynają pomiędzy zespołami się tworzyć takie obozy MY – ONI?

- Nie odniosłem takiego wrażenia. Ja nie mam do kogoś pretensji, że ma lepszy samochód niż ja. Rajdy to specyficzny sport, gdzie nie tylko liczą się umiejętności, ale również sprzęt. Kibice sami ocenią tego kto siedzi za kierownicą i jakieś niesnaski pomiędzy nami zawodnikami są tu niepotrzebne i nie zmienią punktu widzenia kibica, dla którego istotny jest wynik.

Czy dochodzą do Ciebie jakieś plotki jakoby zawodnicy z PPZM zaczynali stosować nieuczciwe zagrania – nieregulaminowe przygotowanie aut itp.? Wszystko to po to by zaspokoić potrzeby sponsorów – po to by wygrywać rajdy za wszelka cenę?

- Nic mi nie wiadomo o takich nieuczciwych przeróbkach. Mam nadzieję, że wszyscy startują w zgodzie z zasadami fair play. My staramy się przygotować nasz samochód jak najlepiej, ale również zgodnie z przepisami. Czasami się zdarzy, że nie jesteśmy świadomi niedozwolonej przeróbki. Byłem świadkiem jak na Rajdzie Magurskim 2007 zdyskwalifikowano Pawła Wisełke, za niehomologowaną skrzynie biegów. Paweł kupił auto kilka tygodni przed rajdem i nie był świadomy nieregulaminowego przygotowania samochodu. Na domiar złego okazało się, że skrzynia biegów była dłuższa niż seryjna i na pewno nie pomagało to Pawłowi w osiąganiu lepszych czasów. Wiem, że czasami może się tak zdarzyć. Gdy mnie po Rajdzie Śnieżki skierowano na BK2 i sprawdzano przepustnicę, sam nie wiedziałem czy jest dobra. Nie sprawdziliśmy jej wcześniej i to był nasz błąd. Na szczęście okazało się wszystko OK., ale strachu się najadłem.

Co powiesz o dialogu na linii zawodnicy - działacze PPZM?

- Za bardzo nie chce mi się na ten temat wypowiadać. Powiem w skrócie jak ja widzę ostatnio nasze relacje. Organizator za wszelka cenę próbuje udowodnić błąd załogi i karać za wszystko finansowo, jak najmocniej i jak najwięcej. Jedyny nasz ból, zawodników, jest taki, że restrykcje nie działają w dwie strony. Jak organizator popełni błąd w stosunku do załogi to w stosunku do niego nie są wyciągane żadne konsekwencje. Prosty przykład: Ja widzę Rajd jako produkt lub usługę. Reklama publiczna, która kosztuje każdego zawodnika 1200 zł. Zakładając, że jest 6 oesów w rajdzie, czyli każdy kosztuje 200 zł. Jeżeli jeden lub kilka z nich zostanie odwołanych z winy organizatora, czyli przez złe zabezpieczenie, złą organizację, za szybką średnią prędkość na odcinku to dla mnie oznacza to jedno – organizator nie wywiązał się z warunków umowy, nie zapewnił nam reklamy na 6 oesach.

Ale to było by za piękne. Takich przykładów można wyliczać wiele. Moim zdaniem to jest największa choroba naszych rajdów.

Czy Ty wraz ze swoim bratem jako zawodnicy odczuliście osobiście finansowe kary nakładane przez organizatorów za błahe przewinienia?

- Tak, też miałem do czynienia z tego typu problemem. Tak jak wspomniałem wyżej to duży problem i dopóki nie zmieni się regulamin jesteśmy bezsilni. Jako zawodnicy nie mamy argumentów na organizatorów – kary działają tylko w jedną stronę.

Jakie jest Twoje zdanie o tych właśnie karach za drobne odstępstwa od regulaminu, które szczególnie w tym roku są plagą – czyli za krzywo naklejoną naklejkę, zły skan zdjęcia itp.

- Ja to nazywam bonusem finansowym dla organizatora i pozostawię to bez komentarza.

To może powiedz jaki jest Twój plan na ten rok … podium, zwycięstwo?

- Cel jest prosty jak najwyższe miejsce w Pucharze PZM.

Na koniec nie wypada się nie zapytać co dalej? Jakie plany na przyszły rok? Zmiana samochodu? Przejście do Mistrzostw Polski?

- Nie wiem i nie jestem w stanie określić się na dzień dzisiejszy co będę robił za rok. Mam nadzieje, że powstanie markowy puchar, tak jak Puchar Peugeota 106, a później 206, gdzie wszyscy mieli porównywalny sprzęt i porównywalne warunki do ścigania. Gdzie sam samochód oraz starty nie sięgały astronomicznych sum. Wtedy mam nadzieje, że mógłbym pokazać na co mnie stać.

Źródło artykułu: