Robert Szustkowski i Jarek Kazberuk (Mitsubishi) ostatni odcinek specjalny z San Rafael do Buenos Aires pokonali z 39. czasem. Rywalizację w rajdzie Dakar zakończyli na dobrym 35. miejscu. Ich teamowi koledzy Grzegorz Baran/Rafał Marton/Paweł Zborowski ukończyli etap na 18. miejscu i mogli się cieszyć z 20. pozycji w klasyfikacji końcowej. Radość i satysfakcja jest tym większa, że jest to pierwsza ciężarówka, w pełnym polskim składzie, która ukończyła rajd Dakar, w jego 32-letniej historii.
Robert Szustkowski: Osiągnięcie mety w Dakarze, to niesamowite uczucie, myślę, że dla każdego zawodnika, a dla mnie, jako debiutanta szczególnie. Wiele miesięcy przygotowań, planów, w końcu tygodnie spędzone na walce z sobą, czasem i sprzętem. To ogromna satysfakcja, móc udowodnić sobie, i powiedzieć - dałem radę. Rajd był piekielnie trudny, wystarczy policzyć ile załóg dotrwało do Buenos, dlatego satysfakcja jest tym większa. Myślę, że wynik jak na debiut nie jest zły, wiadomo było, że nie będziemy w stanie walczyć o czołowe lokaty. Celem było osiągnięcie mety, oczywiście w wymiarze sportowym, i myślę że to się udało zrealizować. Nasze auto odbiega technologicznie o jakieś 5 lat od czołówki, mimo, że to bardzo dobre auto, nie jest w stanie dotrzymać kroku czołowym załogom.
Jarek Kazberuk: Ostatni oes za nami, tego nie zmieni już nic. Jesteśmy na mecie. To niewiarygodne uczucie, nigdzie indziej nie odczuwam tak ogromnej satysfakcji, samorealizacji i spełnienia, jak ta którą daje osiągniecie mety w Dakarze. Ten rajd to jedyny w swoim rodzaju klimat, oprócz rywalizacji sportowej, niesamowita przygoda i obcowanie z naturą. Rajd był potwornie ciężki, niczym nie ustępował temu z Afryki. Piekielne temperatury, które sprawiały, że skala trudności była podwójna. Jestem ogromnie szczęśliwy, meta jest nasza, a teraz wino, dużo argentyńskiego wina… Będzie smakowało jak nigdy.
Grzegorz Baran: W końcu przyszedł czas na metę, po ostatnich, mało udanych startach, osiągnąłem cel. Byłem już na mecie w Afryce teraz, mogę się cieszyć metą w Argentynie. Nasz wynik może byłby lepszy, gdyby nie pechowa awaria, ale o czołówce na razie i tak nie mamy co marzyć, tam od lat króluje fabryka i nic się nie zmienia. Cieszymy się, że dotrwaliśmy, i to jest najważniejsze.
Rafał Marton: Jesteśmy na mecie, radość ogromna, auto w świetnym stanie, przed nami ponad 300 km dojazdówki, ale już chyba nic wydarzyć się nie może. Właśnie jeden z polskich dziennikarzy uświadomił nam, że jesteśmy pierwszą ciężarówką, w pełnym polskim składzie, która ukończyła rajd Dakar w jego ponad 30-letniej historii. Satysfakcja więc ogromna, zawsze to jakiś rekord. Jesteśmy potwornie szczęśliwi, po tylu przygodach, kłopotach ze skrzynią biegów i nerwowych momentach, osiągnęliśmy cel. Gdyby nie przygody na trasie, wynik może, byłby lepszy, ale w tym momencie, nie ma to już chyba takiego znaczenia, i tak czujemy się jak zwycięzcy.
Paweł Zborowski: Czuję ogromną satysfakcję, że swój pierwszy występ w Dakarze zakończyłem na mecie. Po tysiącach kilometrów, i kilkunastu dniach naprawdę morderczego wysiłku, stojąc na mecie czuje, że i tak wygrałem. Chyba każdy kto ukończył ten rajd, może się tak czuć. Impreza zrobiła na mnie kolosalne wrażenie, tego się nie da opowiedzieć w paru słowach, po prosty trzeba to przeżyć.