Już w sobotę kibice będą się emocjonować walkami czołowych zawodników MMA. Podczas KSW 55 do klatki wejdą między innymi Mamed Chalidow, Michał Materla, Damian Janikowski, Damian Stasiak czy Tomasz Romanowski. Oprócz zawodników wejdą też one - KSW Girls. Wśród nich Kasia Motloch, która w rozmowie z nami odsłoniła kulisy pracy w największej federacji MMA w Polsce.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Bała się pani wchodzić w ten świat?
Katarzyna Motloch: A niby czego miałam się bać?
Wydaje mi się, że jedni Ring Girls kochają, a drudzy najchętniej kazaliby wam przestać świecić tyłkiem.
Nie, nie bałam się. Kiedy stajemy się osobą odrobinę mniej lub bardziej medialną, jesteśmy narażeni na różnego rodzaju krytykę. I naprawdę nie ma znaczenia, czy pracujemy w jakiejś fundacji, czy chodzimy z odkrytym tyłkiem bądź wystawionym biustem. Jestem na tę krytykę uodporniona. Sama nie wiem, co mi dało taką siłę, ale odkąd udzielam się w Internecie, nie przejmuję się komentarzami. Bardziej przejmowała się tym moja rodzina: siostra, mama. Ale szybko im to wybiłam z głowy i nauczyłam je żyć w tym świecie.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" (on tour). KSW 55. Chalidow o zachowaniu Askhama. "Nie wiem, co on ma w głowie"
A jak pani podchodzi do zarzutów o przedmiotowym traktowaniu kobiet? Takie też się pojawiają w kontekście ring girls.
Zupełnie się z nimi nie zgadzam. Nigdy nie czułam się traktowana w ten sposób. Zawsze uważałam, że ładne kobiety tworzą fajną całość z mężczyznami rywalizującymi w ringu, klatce czy na torze. Przecież my tam nie robimy nic złego, wszystko odbywa się w miłej atmosferze, jest dużo uśmiechu. Nie rozumiem, jak można podchodzić do tego negatywnie.
Jak to się stało, że została pani KSW Girl?
Kiedy miałam 16 lat, po raz pierwszy wybrałam się na galę. Pomyślałam wtedy: fajnie byłoby być jedną z tych dziewczyn. Ale to marzenie jakoś się rozmyło. Wyjechałam na studia ekonomiczne do Krakowa, po nich przeprowadziłam się do Warszawy, gdzie również studiowałam E-biznes i marketing internetowy w Szkole Głównej Handlowej. I po tej przeprowadzce wysłałam zgłoszenie do KSW. A w zasadzie zrobił to za mnie mój chłopak.
Dlaczego akurat chłopak?
Bo byłam w pracy. Zresztą, ja zawsze jestem w pracy: sesje zdjęciowe, wyjazdy, wieczny brak czasu, cała ja. Niedługo po tym mailu, odezwała się do mnie Blanka Lipińska, ówczesna menadżerka KSW Girls. Zaprosiła mnie na casting i wszystko potoczyło się tak szczęśliwie, że zostałam przyjęta. To był 2017 rok.
A chłopak nie jest o panią tak po prostu zazdrosny?
Absolutnie nie! On mnie wspiera we wszystkim. Sam robi mi zdjęcia, które później lądują na moim Instagramie. Oprócz tego, że jestem w KSW, mocno rozwijam media społecznościowe, a te w ostatnim czasie ruszyły z kopyta. Mój chłopak ma w tym ogromne zasługi.
Czy angaż w KSW odmienił pani życie?
Po wejściu do KSW moja kariera nabrała tempa, ale to nie jest takie proste. Kiedy dostanie się od losu tę szansę, to trzeba ją umiejętnie wykorzystać. Jest wiele rzeczy, które trzeba lubić i mieć je we krwi. Nie każdy potrafi się poruszać w świecie mediów społecznościowych. Przez KSW przewinęło się wiele dziewczyn. Przychodziły, odchodziły, znikały, zmieniały branżę. Były takie, które nie do końca potrafiły się w tej pracy odnaleźć. Były tym wszystkim przytłoczone, nie lubiły wrzucać zdjęć na swoje profile, albo przeszkadzało im notoryczne dbanie o formę fizyczną i utrzymywanie odpowiedniej sylwetki.
Pani też spędza dużo czasu na sali treningowej?
Jestem szczęściarą, mam bardzo dobre geny po mamie, która w wieku 50 lat ma idealną figurę. Oczywiście, że ćwiczę, ale nie muszę harować tak mocno jak inne dziewczyny. Kiedy zaczęła się pandemia zaczęłam ćwiczyć w domu i na razie to mi wystarcza. Ostatnio myślałam, żeby poszerzyć treningi o siłownię i na pewno to się stanie. Jako menadżerka KSW Girls przypominam też innym dziewczynom o odpowiedniej sylwetce. Dbam też o to, żeby na galę były ładnie opalone, żeby wszystko razem dobrze wyglądało. Wstępując w progi KSW, podpisujemy odpowiedni kontrakt, w którym zobowiązujemy się do utrzymania odpowiedniej sylwetki.
Spełnia się pani na Instagramie, jako modelka, jedna z KSW Girls i jednocześnie menadżerka pozostałych dziewczyn. Czym jeszcze się pani zajmuje?
Jestem w teamie dziewczyn Monster Energy, które jeżdżą na zawody żużlowe w całej Europie. Tam pełnimy funkcję podprowadzających. Niestety, z braku czasu nie jestem w stanie pojawiać się na wszystkich zawodach. Już żałuję, bo za tydzień odbędzie się cykl Speedway of Nations, na którym nie będę mogła się pojawić.
A lubi pani swoją pracę?
O tak! Wiadomo, że na początku było trochę stresu i pytań, czy sobie poradzę. Ale jak już się w tym świecie zadomowiłam, poznałam tych wspaniałych ludzi, to teraz czuję się tu jak ryba w wodzie. Tworzymy fajną, zgraną ekipę, którą tak naprawdę mogę nazwać przyszywaną rodziną. Świetnie się dogadujemy, pomagamy, kiedy ktoś tej pomocy potrzebuje. Zamierzam jeszcze trochę w tym świecie ring girls pozostać, chyba dopóki się nie zestarzeję...
Jaka powinna być KSW Girl?
Przede wszystkim nie może być sztuczna, przerysowana, za bardzo ulepszona tymi wszystkimi operacjami. Musi wyglądać naturalnie i przede wszystkim posiadać ładny uśmiech, bo ten wprowadza miłą atmosferę. Dlatego nie ukrywam, że jak przeprowadzam castingi na KSW Girls, to w pierwszej kolejności zwracam uwagę na figurę, uśmiech i buzię. Bardzo ważny jest też charakter.
Co dokładnie ma pani na myśli?
Nawet jeśli jakaś dziewczyna przechodzi casting, to na pierwszej gali sprawdzamy, jak się zachowuje przed kamerą, czy potrafi się wypowiedzieć, czy nie popełnia gaf. To bardzo ważne. Dopiero po takim teście, możemy stwierdzić, czy dana dziewczyna zostaje z nami na dłużej.
Pani praca z pozoru jest łatwa, ale mam wrażenie, że na pierwszy rzut oka, kibice niewiele o niej wiedzą. Czym zajmujecie się podczas ceremonii ważenia?
Przede wszystkim pilnujemy porządku ceremonii. Szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się nowi zawodnicy, którzy do końca nie wiedzą, jak się na tej scenie zachować, kiedy na nią wejść i jak przejść. Jesteśmy od tego właśnie, żeby zawodnicy nie czuli zakłopotania. Poza tym ważenie musi się odbyć sprawnie, bez przerw, dlatego zdarza się, że musimy użyć trochę siły fizycznej i niezdecydowanego zawodnika nieco przestawić. A do tego wszystkiego jeszcze się uśmiechamy i ładnie wyglądamy.
Domyślam się, że na gali jest jeszcze trudniej, bo klatce dzieje się dużo.
Wchodząc do klatki, cały czas musimy pamiętać o tym, żeby podczas wykonywania pracy, odpowiednio wyglądać: prosta postawa, uśmiech na twarzy, zgrabne ruchy. Na gali zajmujemy się między innymi sponsorami, którzy wręczają nagrody zawodnikom. Często się zdarza, że dany sponsor jest na gali pierwszy raz. Jest zdenerwowany, nie wie, jak się zachować, kiedy ruszyć. Pomagamy też dźwigać te trofea paniom, które pojawiają się z ramienia sponsorów. Poza tym panie często wchodzą do klatki w szpilkach. Proszę mi wierzyć, że poruszanie się w szpilkach po miękkiej macie nie należy do łatwych rzeczy. Dlatego często pomagamy paniom w zwykłym poruszaniu się po klatce. Na koniec ustawiamy wszystkich do zdjęcia, a to trzeba zrobić szybko i sprawnie, bo w kolejce do klatki stoją już kolejni zawodnicy. To zadanie również nie należy do łatwych, bo przegrani nie do końca mają ochotę się ustawić. W klatce dzieje się naprawdę wiele, wszyscy są w amoku, a my jesteśmy od tego, żeby uśmiechem rozładować atmosferę.