Mańkowski miał ogromnego pecha w mijającym roku. Najpierw wypadł z karty walk czerwcowej gali w Ergo Arenie, a następnie doznał kolejnej kontuzji przed KSW 46. W Gliwicach w jego miejsce wszedł Roberto Soldić, który zanotował kolejny efektowny występ w polskiej federacji.
"Diabeł Tasmański" nie ma ostatnio najlepszego okresu w swojej karierze. W grudniu ubiegłego roku stracił tytuł mistrza kategorii półśredniej na rzecz Soldicia, a kilka miesięcy wcześniej na PGE Narodowym pokonał go Mamed Chalidow. Głodny walki Borys Mańkowski nie może się więc doczekać powrotu do okrągłej klatki, aby zmazać plamę po ostatnich przegranych.
Wśród potencjalnych przeciwników 29-latka jest inny były mistrz KSW, Dricus Du Plessis. Reprezentant Republiki Południowej Afryki nie długo cieszył się z tytułu, który udało mu się wywalczyć w kwietniu i na październikowej gali w Londynie przegrał rewanż z Soldiciem.
O potencjalnej potyczce z Du Plessis Mańkowski wypowiedział się przed kamerami Polsatu Sport. - Do tej walki miało dojść na KSW 41, ale wtedy to jego wyeliminowała kontuzja. Wpisane jest to, że powinniśmy się ze sobą bić. Mało tego, za pierwszym razem wygrał z Soldiciem i to przez nokaut. Jest znakomitym zawodnikiem, ma dwa pasy w organizacji afrykańskiej, także fajnie, że właściciele nie chcą mi dać słabych rywali na początek, tylko od razu muszę pokazać, że jest dobrze - powiedział "Diabeł Tasmański".
W walce wieczoru gali KSW 47 Mariusz Pudzianowski zmierzy się z Szymonem Kołeckim.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #27 (highlights): piekielne nokauty w kilkanaście sekund