Polak był pewny siebie
Do tej pory Adam Wieczorek dwukrotnie walczył w UFC i obie konfrontacje wygrał. Najpierw miał wystąpić na gali w Gdańsku, ale jego debiut został ostatecznie przeniesiony do Sydney. Tam pokonał przez decyzję doświadczonego Anthony'ego Hamiltona.
Później, w kwietniu tego roku, rozprawił się z Arjanem Singhem Bhullarem. Triumf przed czasem został nagrodzony nawet bonusem w wysokości 50 tys. dolarów.
To spowodowało, że w oktagonie czuł się pewnie. Tym razem w klatce jednak nie potrafił pokazać pełni swoich umiejętności.
Walka z de Limą przyjęta rzutem na taśmę
Do karty gali w Madison Square Garden "Siwy" wskoczył w ostatniej chwili. W pojedynku z Marcosem Rogeriem de Limą zastąpił kontuzjowanego Rusłana Magomiedowa. Była to spontaniczna decyzja, która miała się opłacić.
- Nie miałem dużo czasu do namysłu, decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Miejsce, warunki, nowy kontrakt, te wszystkie rzeczy zmotywowały mnie do wzięcia tej walki - tłumaczył tuż przed starciem.
Rywal wrócił po długiej przerwie
Brazylijczyk w UFC rywalizuje od 2014 roku. Do pojedynku przystąpił z bilansem czterech zwycięstw i trzech porażek. Był to jego pierwszy występ od 1,5 roku. Wcześniej bił się w kategorii półciężkiej.
Długa przerwa spowodowana była dyskwalifikacją za wykrycie w organizmie niedozwolonych środków. "Pezao" wspomagał się przed niedoszłym starciem z Saparbekiem Safarowem we wrześniu 2017.
To nie była dobra walka
Sama potyczka nie należała do najpiękniejszych. Było dużo klinczu, obaleń i gry na czas.
Pojedynek rozpoczął się od obalenia Polaka po 40 sekundach. W parterze zdobywał kontrolę, był w pozycji z góry. Trzymał rywala, który nie potrafił mu zagrozić. Szukał poddań. "Pezao" spróbował jednak wstać i sam znalazł się w lepszym miejscu. Był w ofensywie, ciosy lądowały na twarzy chorzowianina. Pierwszą rundę można było zapisać na korzyść reprezentanta Kraju Kawy.
Drugą rundę de Lima rozpoczął bardzo aktywnie. Szybko przeniósł walkę do klinczu. Wieczorek odpowiadał, jednak nie potrafił wyrządzić większej krzywdy przeciwnikowi. Brazylijczyk co jakiś czas trafiał, ale przede wszystkim doskonale się bronił i nie pozwolił Polakowi wyjść z trudnej pozycji. Na 40 sekund przed końcem tej odsłony 33-latek zapiął duszenie gilotynowe, ale naszemu "ciężkiemu" udało się uciec. Tę część starcia zakończył jednak boleśnie - przyjął kilka mocnych ciosów na kilka sekund przed gongiem.
Trzecia runda toczyła się według wcześniejszego schematu. Obalić i przeleżeć czas na rywalu - taka była taktyka de Limy. Opłaciła się, ponieważ w tym czasie Wieczorek nie potrafił odpowiedzieć i z nietęgą miną kończył 15-minutową walkę.
Innego werdyktu być nie mogło
Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości i byli jednogłośni. Cała trójka się zgodziła i wskazała na werdykt 30-27 na korzyść debiutującego w wadze ciężkiej UFC fightera.
Pewne jest, że z bilansem dwóch zwycięstw i jednej porażki Wieczorek pozostanie zawodnikiem światowego potentata. Nie wiadomo jednak, kto będzie jego kolejnym rywalem. Wątpliwe, że otrzyma szansę starcia z kimś o podobnej renomie co de Lima.
ZOBACZ WIDEO KSW 46: zobacz zapowiedź gali w Gliwicach!