Walka wieczoru gali KSW 39: Colosseum zdaniem wielu kibiców zakończyła się kontrowersyjną decyzją sędziów. Mamed Chalidow po trzech rundach pokonał jednogłośną decyzją sędziów Borysa Mańkowskiego, jednak po ogłoszeniu werdyktu został "nagrodzony" gwizdami ze strony kibiców. Odniósł się do tego mistrz KSW w wadze półśredniej, który stanął po stronie swojego rywala.
- Jedyne co mogę powiedzieć, to że gwizdy dla Mameda są zupełnie niepotrzebne. Jak już ktoś zawinił to sędziowie, a w żadnym wypadku Mamed. Także nie wiem, skąd pojawiły się gwizdy. Muszę zobaczyć walkę, bo być może Mamed ją wygrał, ja nie wiem. Zdenerwowało mnie to, że wywrócił mnie na sam koniec. W momencie, gdy wstałem to nie miałem pojęcia, kto wygrał - powiedział po walce Mańkowski.
"Diabeł Tasmański" został przez dziennikarzy zapytany również o to, czy jest element, z którego jest on zadowolony lub dumny. Po kilku sekundach zastanowienia, Mańkowski odpowiedział krótko - "nie, nie jestem dumny".
Poznaniak przed pojedynkiem często powtarzał, że jest to dla niego spełnienie marzeń. Powiedział o tym również mediom po starciu.
ZOBACZ WIDEO KSW 39: Mamed Chalidow podziękował prawdziwym kibicom
- To była czysto sportowa walka. Jak byłem małolatem i oglądałem Mameda w telewizji, to zawsze mówiłem "ale to niesamowite". Nie sądziłem, że będę mógł się z nim bić. Dopiero jak parę lat temu trafiłem pod skrzydła Andrzeja Kościelskiego, który powiedział mi po roku treningu, że będziemy się bić z Mamedem i z nim wygrasz. Biłem się z nim, ale nie wygrałem - wyznał Borys Mańkowski.
Reprezentant Ankos MMA Poznań powiedział, że planuje teraz przerwę od treningów, żeby zająć się rodziną. Za kilka dni czeka go jeszcze ważniejsza walka w życiu.
- Stoczyłem najważniejszą walkę w życiu. Teraz czeka mnie druga najważniejsza walka w życiu, wspólny pojedynek z moją żoną, która ma termin na 2 czerwca. Dzwoniłem już do niej, jeszcze nie urodziła. Czeka na mnie, więc teraz to ja pójdę do jej narożnika. Wracam do domu i pilnuję jej - zdradził poznaniak.