Najlepszy polski zawodnik kategorii półciężkiej był pod wrażeniem atmosfery, która w minioną sobotę panowała w Kraków Arenie. - Na początku chciałbym bardzo podziękować za doping, bo nie zapomnę go do końca życia. To było elektryzujące doświadczenie wejść do hali wypełnionej dziesięcioma tysiącami gardeł, które przekrzykiwały przy moim wyjściu muzykę, a podczas starcia nieustannie dodawały mi animuszu. Jeszcze nigdy nie przeżyłem takich emocji dzięki dopingowi. Na żadnej innej gali nie doświadczyłem czegoś takiego i dlatego ogromnie dziękuję wszystkim, którzy przyszli i zdzierali dla mnie gardło - napisał na swoim Facebooku Jan Błachowicz.
- Także wielkie podziękowania składam na ręce tych, którzy mimo mojej porażki podchodzili do mnie po walce, przybijali piątki i chcieli zrobić sobie ze mną zdjęcia. To wiele dla mnie znaczy - dodał.
[ad=rectangle]
Bohater jednej z walk wieczoru został wypunktowany w trzyrundowej konfrontacji przez wysoko notowanego w światowych rankingach Jimiego Manuwę. Postawa Polaka pozostawiała również sporo do życzenia. - Niestety, wiem, że zawiodłem wszystkich tych kibiców na hali oraz innych, którzy we mnie wierzyli. Zdaje sobie sprawę, jaką szansę zaprzepaściłem i tylko ja sam jestem za to odpowiedzialny. Jestem bardzo zły na siebie, bo przegrałem pojedynek, który był do wygrania. Zupełnie nie rozumiem, jak mogłem ubzdurać sobie, że prowadzę w tej walce i dyktuję warunki. Dopiero po pojedynku stopniowo docierało do mnie, jak bardzo zawaliłem i że nie zrobiłem w tym pojedynku nic, aby zwyciężyć z Manuwą, który był na wyciągnięcie ręki. Nie próbowałem zejść ani nie wywierałem presji na rywalu, co miało być głównym kluczem do wygranej. Chciałbym przeprosić wszystkich fanów, moich trenerów, narożnik oraz kolegów z Ankosu Zapasy Poznań za to, że nie zaprezentowałem się tak, jak tego oczekiwali i nie pokazałem prawie nic z tego, co szykowaliśmy na treningach - tłumaczył 32-letni wojownik.
Zawodnik Ankosu Zapasy Poznań chce jak najszybciej odzyskać zaufanie kibiców, dlatego zapowiedział już swój powrót do oktagonu. - Obiecuję, że wrócę szybko i zmyję plamę, która pojawiła się w moim rekordzie i na moim honorze. W następnej walce znów zobaczycie Legendarną Polską Siłę i mój przeciwnik ponownie będzie leżał na deskach zdziwiony tym, co właśnie się stało. Wrócę najszybciej jak się da, czyli już za około trzy miesiące. Przegrałem bitwę, ale nie wojnę - zakończył "Cieszyński Książę", który wciąż nie przekreśla swoich marzeń o mistrzowskim pasie federacji UFC.