- Zaraz po walce byłem bardzo rozbity, myślałem, żeby udać się do lekarza i wtedy podszedł do mnie jakiś człowieczek wyglądem przypominający gimnazjalistę albo licealistę i powiedział że jest z Ministerstwa Sportu i żąda ode mnie jakiegoś podpisu. Pomyślałem, że jest to jakiś żart, jakaś prowokacja dziennikarska, bo nigdy nie słyszałem o żadnych badaniach antydopingowych w MMA - wyjaśnił zawodnik na swoim wideoblogu.
- Nie wiedziałem wcześniej o żadnym badaniu, gdybym wiedział to bym się poddał, bo jestem za takimi testami w Polsce, szczególnie w MMA. Żeby MMA było czyste od dopingu. Jeśli chodzi o mnie mogę się poddawać badaniom trzy razy dziennie - zapewnił Bazelak.