Arman Carukjan zadbał o to, żeby zrobiło się o nim głośno jeszcze przed skrzyżowaniem rękawic z Charlesem Oliveirą. Wszystko przez incydent, który miał miejsce tuż przed hitową walką podczas UFC 300 w Las Vegas.
Ormianin zmierzał do oktagonu i dał się sprowokować jednemu z kibiców, momentalnie ruszając na niego z pięściami. Wszystko zarejestrowały kamery, a zawodnik musiał się później tłumaczyć.
Co go tak rozdrażniło? Brak szacunku. Arman Carukjan dostrzegł, że śmiałek pokazał mu środkowy palec, a więc przekaz był bardzo prosty.
- Cóż, on pokazał mi "fu*ka" i chciał mnie uderzyć, a ja chciałem mu odpowiedzieć tym samym. Tyle. Ogólnie, to żadni inni goście, nikt mi tego nie pokazał - wyjaśnił zapytany o ten incydent podczas konferencji prasowej.
- Nieważne kim jesteś, uderzę cię w twarz. Możesz mi pokazać "fu*ka" nawet z odległości 200 metrów, nie zamierzam cię uderzyć, ale gdy jesteś blisko mnie, to jest jakby automatyczne... Wiesz, jestem z Rosji, więc nie rób tego, proszę. Albo pójdę do więzienia w USA" - wypalił.
Walka Armana Carukjana (22-3) z Charlesem Oliveirą (34-10) trwała trzy rundy. Po kwadransie starcia z triumfu cieszyć mógł się ten pierwszy, który wygrał niejednogłośną decyzją sędziów (---> RELACJA).