Zestawienie Michał Pasternaka z Pawłem Tyburskim określano jako jedno z najciekawszych na gali Fame Friday Arena 1. Zaplanowano je na zasadach K-1 w małych rękawicach. Początkowo Pasternak miał walczyć na gali High Leage z Tomaszem Sararą, ale kiedy organizacja wpadła w kłopoty, konkurencja postanowiła to wykorzystać.
Sternicy Fame MMA zestawili Pasternaka z Pawłem Tyburskim, który zaistniał dzięki programowi telewizyjnemu, a później zaczął robić karierę we freak fightach. Mówi się o nim, że ma duże umiejętności i spory potencjał. I właśnie to miało stać za pojedynkiem sportowca z freakiem.
Tyburski zaczął walkę aktywnie, ale Pasternak nie pozostawał dłużnym. Atakował kombinacjami ciosów, a po jednej z kontr posłał rywala na deski. Kłopot jednak w tym, że w przerwie Pasternak złapał się za biceps, a komentatorzy nie byli pewni, czy będzie w stanie kontynuować rywalizację.
Ale dał radę. W dwóch kolejnych rundach punktował Tyburskiego, który z każdą minutą opadał z sił. Do tego stopnia, że w pewnym momencie trzeciej odsłony kładł się na matę bez ciosu. Tyburski przetrwał trzy rundy, ale niespodzianki nie było - Pasternak triumfował jednogłośną decyzją sędziów.
Zaskoczył jednak wyznaniem po walce, gdy Maciej Turski zapytał go, czy rzeczywiście nabawił się urazu w pierwszej rundzie. - Nie chciałbym opowiadać niestworzonych historii, ale drugi raz wyszło tak, że w walce doznałem poważnej kontuzji. Walczyłem tylko dzięki mojemu sztabowi - przyznał.
Czytaj także:
- Kapitalne starcie na gali Fame! Zaskakujący werdykt sędziów
- Kontuzja rozstrzygnęła walkę Świerczewskiego
ZOBACZ WIDEO: Mówi, dlaczego ogromnie stresował się przed walką z Niemcem na KSW