8 lutego prokuratura poinformowała o śmierci Mateusza Murańskiego. To jeden z najbardziej znanych freak fighterów w Polsce. Był gwiazdorem Fame MMA i High League. Próbował też swoich sił w aktorstwie. Widzom był doskonale znany z produkcji telewizji Puls "Lombard. Życie pod zastaw". Ostatnio zagrał epizodyczną rolę w filmie "IO" Jerzego Skolimowskiego. Miał 29 lat.
W ostatnich tygodniach swoją przygodę z freak fightami rozpoczął Sebastian Fabijański. W debiucie żadnych szans nie dał mu raper Wac Toja, a pojedynek trwał kilkanaście sekund. Aktor wyznał, że przed śmiercią Murański wysłał mu wiadomość w mediach społecznościowych.
- Nie poznaliśmy się face to face. Pisał do mnie na Instagramie, kiedy ogłoszono moją walkę i ja nie zdążyłem mu odpisać niestety - powiedział Fabijański.
ZOBACZ WIDEO: Gorące komentarze w sieci po hicie KSW. Mamy odpowiedź Radka Paczuskiego
- Straszne. Współczuję bardzo ojcu, matce. Współczuję rodzinie. Masakra - dodał aktor. Wcześniej w cage'u Fame MMA mówił o hejcie, jaki spotyka zawodników, w tym Murańskiego.
- Boje się, że dojdzie do bardzo głośnego samobójstwa kogoś, kto nie dźwignie tematu. Trzeba ostrożnie, bo naprawdę… Jeżeli kogoś zniszczysz w internecie i kogoś de facto wyślesz na stos w internecie, to wysyłasz go na stos w życiu. Później wyobraź sobie, że jesteś w tej sytuacji… Myślisz, że cały świat wie o tym i że wytykają cię palcami. (…) To są za grube rzeczy - mówił kilka tygodni temu.
Czytaj także:
To wideo i ten gest. Tak Fame MMA pożegnało Murańskiego
Mateusz Murański nie żyje. Prokuratura podała szczegóły