Główne danie UFC 281 w Madison Square Garden nie zawiodło oczekiwań kibiców. Pojedynek od początku trzymał w dużym napięciu, a pretendent polował na nokaut.
Israel Adesanya w swoim stylu kontrolował jednak przebieg walki w oktagonie, a pod koniec pierwszej rundy był bliski znokautowania "Poatana". W drugim starciu Brazylijczyk odrobił straty i zaskoczył mistrza sprowadzeniem do parteru.
Trzecia i czwarta runda ponownie jednak padły łupem Adesanyi. Nigeryjczyk wydawał się świeższy, a na dodatek sam pokusił się o obalenia, choć we wcześniejszych walkach w ogóle nie pokazywał swojej zapaśniczej strony. Wydawało się, że kolejna obrona tytułu przez "Izzy'ego" jest formalnością, zwłaszcza, że pretendent zadawał coraz mniej ciosów.
W piątej rundzie wydarzyło się jednak to, za co fani kochają MMA. Pereira postawił wszystko na jedną kartę i zaatakował Adesanyę pod siatką oktagonu. Cios za ciosem bezkarnie spadały na głowę mistrza, a firmowy lewy sierpowy Brazylijczyka przypieczętował jego sensacyjne zwycięstwo.
Alex Pereira ma patent na Israela Adesanyę. Wcześniej 35-latek dwukrotnie pokonał go w kickboxingu. Teraz były mistrz Glory w wadze średniej i półciężkiej odebrał mu pas UFC i przerwał jego 2,5-letnie rządy w UFC.
Łoooooooooooo #AndNew pic.twitter.com/T26l2rIlhj
— Łukasz Jurkowski (@Jurasmma) November 13, 2022
NOTHING LIKE THIS SPORT #UFC281 pic.twitter.com/4jWlJOvTtJ
— UFC (@ufc) November 13, 2022
Czytaj także:
"Juras" wydał oświadczenie. "Raz na zawsze odpowiadam"
Popis Fiodora Czerkaszyna! Ważne zwycięstwo w USA
ZOBACZ WIDEO: Gamrot szczery do bólu. To dlatego przegrał walkę na gali UFC