To była walka wieczoru nie tylko z nazwy. W nocy z soboty na niedzielę w Las Vegas zmierzyli się niepokonany od trzech pojedynków Polak oraz opromieniony serią pięciu kolejnych zwycięstw Ormianin reprezentujący Rosję. Po pięciu rundach kapitalnej, technicznej walki sędziowie nie mieli wątpliwości, wskazując na zwycięstwo Polaka w stosunku 48:47. Obaj zawodnicy otrzymali bonus za pojedynek wieczoru.
Powtórka z PGE Narodowego
Starcie z Armanem Carukjanem nie zaczęło się dla Polaka idealnie. W pierwszej i drugiej odsłonie stroną przeważającą był Carukjan. Ormianin postawił na stójkę, zadając serię ciosów często zakończonych bardzo mocnymi kopnięciami na korpus.
W tej fazie Mateusz Gamrot próbował przenosić walkę do parteru, ale bezskutecznie. Komentujący starcie na antenie Polsatu Sport Tomasz Marciniak dostrzegł pewną analogię do boju Gamrota z Normanem Parke na gali KSW. To właśnie Irlandczyk jako pierwszy postawił zapaśniczy opór Polakowi, nie dawał się sprowadzać i to on jako pierwszy urwał Gamrotowi rundę, ostatecznie z nim przegrywając.
ZOBACZ WIDEO: Szpilka odsłonił kulisy walki. Szef KSW tłumaczy, co dalej
- Tamta walka spowodowała mocny impuls do rozwoju Mateusza Gamrota. Mam nadzieję, że po walce z Armanem Carukjanem będzie podobnie. "Gamer" ma za sobą bardzo trudny pojedynek, jeden z najtrudniejszych w karierze, taki, po którym do końca drżeliśmy o wynik. Ale Gamrot jest zawodnikiem, który lubi się mierzyć z najmocniejszymi. Od razu po walce zapowiedział, że chętnie posparuje z Carukjanem. To mówi samo za siebie - mówi Marciniak.
Skąd zatem wzięły się problemy Polaka w pierwszej i drugiej rundzie? Zdaniem naszego rozmówcy, Gamrot nie spodziewał się, że Carukjan dysponuje tak fantastycznym refleksem.
- Wiedział, że ma dobry balans, że potrafi bronić obalenia, ale moim zdaniem nie przypuszczał, że Ormianin tak szybko zbiera się do zadawania ciosów. To mogło Gamrota zaskoczyć - ocenia komentator Polsatu Sport.
Determinacja godna mistrza
Gamrot przejął inicjatywę w rundzie trzeciej oraz odsłonach mistrzowskich. Zdaniem Marciniaka górę wzięły charakter Gamrota: nieustępliwość, ogromna determinacja, żelazna kondycja oraz doświadczenie z walk mistrzowskich, które toczył dla organizacji KSW.
- Wyraźnie było widać, że Carukjan opada z sił, że przestaje być bezbłędny. Z kolei Gamrot nie zniechęcał się faktem, że te obalenia przychodziły ciężko. Narzucił mocne tempo i był przekonany, że rywal tego nie wytrzyma - ocenia nasz rozmówca.
Ale Carukjan był niebezpieczny do ostatniej sekundy walki. Gamrot przekonał się o tym w czwartej rundzie, kiedy przyjął bardzo mocne, obrotowe uderzenie pięścią, po którym ugięły mu się nogi. Na szczęście Polak przetrwał chwilowy kryzys i wygrał na kartach punktowych.
Burza po werdykcie
Ocena sędziów punktowych jest jednak szeroko komentowana w środowisku MMA. Pojawiają się bardzo skrajne teorie, a zdaniem komentatora Polsatu wszystko w punktacji sprowadza się właśnie do oceny rundy czwartej. Jego zdaniem kluczem w tejże ocenie wydaje się również słowo "impet".
- Wielu utożsamia je z tym knockdownem, który Carukjan zaserwował Gamrotowi. Ale zwróćmy uwagę, że Gamrot w tym momencie szedł po obalenie. Kiedy wylądował na deskach, przeszedł do tej zaplanowanej akcji zapaśniczej i ostatecznie odwrócił pozycję. Nawet jeśli ten cios Ormianina wyrządził szkody, to Polak sprytnie je zamaskował. W tej części walki Gamrot również zadawał niemało ciosów, którymi poharatał twarz Ormianina - wyjaśnia Marciniak.
Nasz rozmówca zwraca również uwagę na perspektywę, z której starcie oceniali sędziowie punktowi. Pojedynek Gamrota z Carukjanem odbył się w Apex w Las Vegas, a więc niewielkim budynku studyjnym, bez tysięcy kibiców na trybunach.
- Sędziowie widzieli i słyszeli coś zupełnie innego niż my w telewizji. Oni słyszeli impet ciosów doskonale. To wszystko złożyło się na taką właśnie ocenę - tłumaczy Marciniak.
Mimo tego prawdziwą burzę rozpętał Siergiej Torosjan, który oskarżył sędziów punktowych o kradzież. - Mój zawodnik wygrał tę walkę, a oni odebrali mu zwycięstwo. Arman reprezentuje Armenię oraz Rosję. W hali został wyczytany jako zawodnik z rosyjskiego miasta Krasnodar. Wojna toczy się także w Ameryce. Od tego wiele zależało - powiedział na łamach sport-express.ru trener Carukjana.
Z jego słowami nie zgadza się Marciniak, który komentował pojedynek na antenie Polsatu Sport. Ekspert zwraca uwagę na fakt, że walka była po prostu bardzo bliska. Nie zgadza się również z teorią, że o wyniku zdecydowała polityka. UFC jest jedną z tych organizacji, która nie nałożyła na zawodników z Rosji żadnych restrykcji. Co więcej, anonser Bruce Buffer przedstawił Carukjana jako reprezentanta Rosji pochodzącego z Armenii.
- Mam wrażenie, że trener Carukjana szuka w tym przypadku wymówek, ponieważ nie potrafi się pogodzić z przegraną. Sam zawodnik również był poruszony tą decyzją, ale wypowiedź jego trenera była nie na miejscu. Chyba próbował racjonalizować to, co się stało. A stało się to, że walka była równa. Ten rok pokazuje, że w systemie oceniania walk potrzebne są dalsze zmiany. Na szczęście tym razem wyszło na nasze, ale sam Gamrot przekonał się, że różnie z tym bywa - wyjaśnia Marciniak, nawiązując do walki Gamrota z Guramem Kutateladze. W debiucie dla organizacji UFC Polak przegrał z Gruzinem, który tuż po ogłoszeniu werdyktu przyznał, że... nie zgadza się z werdyktem.
Co dalej?
Tuż po zwycięstwie nad Carukjanem, Gamrot w swoim stylu wywołał do tablicy kolejnego rywala. Jeszcze w oktagonie przyznał, że jego wymarzonym przeciwnikiem na tym etapie kariery jest Justin Gaethje. Amerykanin jest notowany na trzecim miejscu w rankingu UFC, a nie tak dawno walczył o pas wagi lekkiej. Czy Polak mierzy zatem zbyt wysoko?
- Ten pomysł nie jest oderwany od rzeczywistości i istnieje szansa, że do tej walki dojdzie. Problemem może się okazać wyraźna zmiana warty w kategorii lekkiej UFC - twierdzi Marciniak.
Zdaniem eksperta, coraz trudniej przekonać wielkie nazwiska typu Justin Gaethje, Dustin Poirier czy Michael Chandler do podejmowania trudnych walk. Wyjątkiem od reguły jest Rafael dos Anjos, który rywali nie wybiera.
- Sądzę, że Gaethje może kręcić nosem przed walką z Gamrotem. Po co mu kolejny zapaśnik, który będzie chciał go sprowadzać, poddawać? - zastanawia się Marciniak i podkreśla, że gdyby jednak do walki doszło, ewentualne zwycięstwo mogłoby otworzyć Gamrotowi drogę do walki o pas.
Po triumfie nad Carukjanem Gamrot przesunął się w rankingu UFC aż cztery miejsca i aktualnie jest notowany na pozycji numer osiem. W środowisku pojawiają się również głosy, że kolejnym rywalem Polaka może być Beneil Dariush. Pochodzący z Iranu zawodnik jest aktualnie szóstym zawodnikiem dywizji lekkiej UFC.
- Gdyby tak się stało, jedno zwycięstwo nie da "Gamerowi" statusu pretendenta do pasa - wyjaśnia ekspert Polsatu i dodaje, że wszystko zależy od tego, jak potoczą się losy innych zawodników z czołowej "dziesiątki" rankingu.
Artur Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty