Była pretendentka do pasa UFC w kategorii słomkowej wejdzie do oktagonu po pięciu kolejnych porażkach, ale też perypetiach zdrowotnych, które dotknęły ją w 2020 roku. Kowalkiewicz ani myśli zawiesić rękawice na kołku. Postanowiła dać sobie kolejną szansę i przed rewanżową walką z Amerykanką Felice Herrig postawiła wszystko na jedną kartę. Cały obóz przygotowawczy spędziła w American Top Team na Florydzie, gdzie trenują czołowe zawodniczki na świecie, w tym Joanna Jędrzejczyk. Z Kowalkiewicz udało nam się porozmawiać po ceremonii ważenia.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Pierwsza taka sytuacja w karierze, że wyjeżdżasz na cały obóz. Był strach?
Karolina Kowalkiewicz, zawodniczka MMA: Oczywiście, że tak. Był strach i niepewność. Leciałam sama i ta podróż kosztowała mnie wiele stresu. Ale już przed ostatnią walką chciałam wyjechać. Wtedy się nie udało wszystkiego dopiąć pod względem logistycznym. Poza tym życie na Florydzie jest drogie i dlatego musiałam spiąć budżet. Udało się i bardzo się cieszę, bo mam za sobą świetny obóz przygotowawczy.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski pod ścianą. Zgrzyt po walce
Czy to na być nowe otwarcie w karierze?
Mój mąż (Łukasz Zaborowski - red.) już dawno namawiał mnie na taki wyjazd, ale to nie było proste. Przyszedł taki moment, że musiałam się zastanowić, co chcę dalej w życiu robić: czy przejdę na sportową emeryturę, czy dam sobie jeszcze szansę. Kiedy wspominam ten czas, od razu w moich oczach pojawiają się łzy. Postawiłam wszystko na jedną kartę, żeby nie żałować. Wolę w życiu żałować rzeczy, które zrobiłam. Gdybym sobie tej szansy nie dała, żałowałabym tego do końca życia.
To jest miłość. Miłość do MMA.
Tak. Kocham ten sport.
Czym się różni trenowanie na Florydzie od tego w Polsce?
Największą różnicą jest brak ładunku emocjonalnego. Chodziłam na treningi jak do pracy. Trudno to osiągnąć, jeżeli moja najbliższa osoba jest moim głównym trenerem. Czasami to działa, ale jest to cholernie trudne. Rozmawiałam na ten temat z zawodniczkami, które są w tej samej sytuacji. Właśnie dlatego na Florydę przyleciałam sama, dlatego Łukasza nie ma na walce, żeby totalnie odciąć życie prywatne od zawodowego. To największa różnica. Poza tym American Top Team jest zdecydowanie więcej trenerów i topowych zawodniczek. Natomiast sam schemat treningów jest bardzo podobny.
Trudno się było odnaleźć w nowym otoczeniu?
Pierwszy tydzień był cholernie trudny. Było wiele nieplanowanych przygód. Dużo osób tłumaczyło mi, że już rok wcześniej powinnam tam wyjechać, ale wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdybym rok temu wyjechała do ATT i miałabym takie przeboje ja początku tego wyjazdu, to spakowałabym się i wróciłabym do Polski. Było naprawdę ciężko, ale byłam tak zdeterminowana, że poradziłam sobie ze wszystkimi przygodami, które mnie spotkały.
Co poczułaś, kiedy zobaczyłaś siebie na plakacie z gali UFC 205, który wisi w klubie.
Poczułam się, jak się bohaterowie Harry'ego Pottera - tak, jakbym dostała się do Hogwartu.
Czy zatem wszystko zmieni się jak za dotknięciem różdżki?
Mam taką nadzieję, ale nic nie mogę obiecać. Jestem dobrze przygotowana, pozytywnie nastawiona. W walce może wydarzyć się wszystko. Mam nadzieję, że tym razem - po mojej myśli.
Czy sparingi przed tą walką wyglądały inaczej niż przed poprzednimi starciami?
Były o wiele mocniejsze. Najbardziej pomogła mi Kayla Hracho i Maryna Moroz. Na samym początku pobytu zdarzyło mi się też potrenować stójkę z Asią Jędrzejczyk. Później każda z nas poszła swoim torem i pomagały nam inne dziewczyny. Staraliśmy się po prostu odwzorować nasze rywalki na sparingach.
To nie koniec zmian. Nawet proces zbijania wagi wyglądał inaczej.
Po raz pierwszy w życiu tak wiele kilogramów zbijałam przez odwodnienie organizmu. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, ponieważ ja schodziłam do kategorii poprzez dietę. Teraz przez większość obozu miałam większą wagę, przez co czułam się silna, zdrowa. W czwartek i piątek nie było miło i lekko, ale nie narzekałam. Wypełniłam limit i czuję się bardzo dobrze.
Cieszysz się, że rywalką jest Felice Herrig, którą już pokonałaś?
To nie ma znaczenia. Cieszę się, że walczę.
Kiedyś już to pytanie padło. Uzależniasz przyszłość od wyniku sobotniej walki?
Pomidor. Nie chcę składać deklaracji. Chcę się po prostu dobrze bawić w oktagonie. A co przyniesie przyszłość - zobaczymy.
Do jakiej muzyki wyjdziesz do klatki?
Przekonacie się podczas gali. Zmieniłam wszystko: klub, trenerów, kolor ciuchów, sposób schodzenia do limitu a nawet muzykę do wyjścia.
Czytaj także:
Młody talent robi furorę w KSW. Zobacz w akcji odkrycie polskiego MMA [WIDEO]
Wielka sprawa! Polak w walce wieczoru UFC