Andżelika Wójcik to liderka klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na 500 metrów w łyżwiarstwie szybkim. Polka w tym sezonie aż cztery razy stawała na podium.
Wójcik wielkie sukcesy osiągała już kilka lat temu, kiedy w sezonie olimpijskim wygrała zawody PŚ. Była kandydatką do medalu igrzysk w Pekinie. Tuż przed startem dopadła ją jednak choroba, która kompletnie wywróciła jej życie i na dwa lata uniemożliwiła walkę o czołowe lokaty.
Łyżwiarka cierpiała na przerost bakterii jelita cienkiego (SIBO) i przerost metanogenów jelita grubego (IMO).
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: Jakie to uczucie być liderką Pucharu Świata na 500 metrów?
Andżelika Wójcik, liderka Pucharu Świata na 500 metrów: Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi to powiedział, to otworzyłabym szeroko oczy z niedowierzenia i zapytała, skąd w ogóle taki pomysł. Nie chcę jednak sobie umniejszać, bo miałam ambitne cele na ten sezon i ogromną motywację. Chciałam wrócić w dobrym stylu po dwóch latach męczarni.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Czym była spowodowana ta męczarnia?
Chorobą jelit. Jeszcze podczas zawodów w Azji w tym sezonie miałam problemy. Z nadzieją patrzyłam przez dwa lata i pytałam samą siebie: "Kiedy to w końcu minie". Na szczęście od Nowego Roku znacznie się poprawiło. Nie wystartowałam w mistrzostwach Europy, ale z innego powodu, bo wtedy złapała mnie grypa. Była to dobra decyzja, bo zachowałam siły na dalszą część sezonu.
Jak wpływała na ciebie choroba jelit?
Traciłam bardzo dużo energii. Nie da się funkcjonować w taki sposób. Musiałam odsypiać w ciągu dnia po dwie godziny, bo nie miałam siły. To tak jakby ktoś mi przypiął kulę do nogi. Byłam mocno obolała. Nie mogłam jeść normalnie, nie miałam apetytu. Pojawiły się problemy z trawieniem pokarmów.
Nie wpływało to tylko na sport, ale całe życie prywatnie. Choroba odzywała się codziennie. Spożywałam posiłek, ale nie miałam z niego żadnej przyjemności, bo wiedziałam, że będę się po nim źle czuć. Miałam problem z trawieniem. Przyjmowałam mniej kalorii, niż potrzebowałam. Wszystko robiłam na oparach.
Jak sobie z czymś takim radziłaś?
Trudno było, bo to wszystko się ze sobą łączy. Jak nie ma zdrowia, to nie ma siły, a jak nie ma siły, to nie ma dobrej regeneracji. Trzeba wtedy coś odjąć z treningów, a wtedy spada forma i wyniki są słabsze.
Jak musiałaś zmienić swoją dietę?
Mam specjalistę z USA, który rozpisuje plan żywienia. Nie jestem w stanie trzymać diety na wyjazdach zagranicznych. Zawsze na każde zawody wożę przynajmniej pięć kilogramów suchego pokarmu typu kasza czy makaron bezglutenowy. Proszę w hotelu, by mi go podgrzali.
Na początku stosowałam też dietę antyhistaminową, by nie drażnić układu odpornościowego. Po takim czasie już wiem mniej więcej, po jakich pokarmach dobrze się czuję. Mocno ograniczyłam chociażby picie kawy, różne przyjemności. O lodach na śmietance mogę sobie tylko pomarzyć.
Co się zmieniło przed tym sezonem, że wróciłaś na szczyt?
Wsłuchiwałam się we własny organizm i optymalizowałam przygotowania. Czasem trzeba umieć sobie powiedzieć: "Okej, na ten moment nie jestem w stanie zrobić więcej, ale dałam z siebie wszystko". Należy mieć nadzieję, że praca, którą się wykonało, przyniesie efekt. Nie ma co się przeciążać, kiedy regeneracja jest słaba, a tak było w moim przypadku.
Sprint łyżwiarski jest o tyle specyficzny, że treningi nie muszą być bardzo obciążające. Aby być dokładnym, silnym w sprincie, trzeba odpowiednio dobierać treningi. Nie zawsze więcej znaczy lepiej.
Co czułaś w listopadzie na zawodach w Nagano, na których stanęłaś na podium po raz pierwszy po pojawieniu się choroby?
To było dla mnie spełnienie marzeń i potwierdzenie, że nawet jak jest mi ciężko, warto łamać swoje granice, wierzyć w siebie. I teraz to dla mnie motywacja. Wcześniej byłam przekonana, że we mnie dalej drzemią umiejętności, ale potrzeba było iskry. Były nią właśnie te dobre wyniki.
A jak teraz z twoim zdrowiem?
W różny sposób mnie leczono przez te dwa lata. Brałam antybiotyki, różne suplementy. Nie zawsze wszystko było odpowiednio pode mnie skrojone. Jednak szukałam i się nie poddawałam. Moim priorytetem jest zdrowie, bo od niego głównie zależy, jakie wyniki będę osiągać.
Można powiedzieć, że jesteś w pełni zdrowa?
Myślę, że jest już wszystko w porządku, ale będę szukać dalej rozwiązań, by utrzymać ten stan. A kto wie, może jeszcze nawet coś poprawić.
Przed sezonem zdecydowałaś się odłączyć od kadry i trenujesz pod okiem Rolanda Cieślaka. Skąd taka decyzja?
Postanowiliśmy zakończyć współpracę z trenerem kadry sprinterskiej Arturem Wasiem. Chciałam spróbować czegoś nowego i sprawdzić różne możliwości. Z perspektywy czasu to była dobra decyzja. Pomyślałam sobie: "Dwa sezony były słabe, nawet nie uczestniczyłam w mistrzostwach świata, ale w końcu forma wraca". Byłam przekonana, że we mnie dalej drzemią umiejętności, ale trzeba potrzeba było iskry. Były nią właśnie te dobre wyniki.
W tym roku polska reprezentacja sprinterska jest bardzo mocna, zawody wygrywała chociażby Kaja Ziomek-Nogal. Ta wewnętrzna rywalizacja was napędza?
Czujemy się bardzo dobrze w grupie, mamy superatmosferę. Jestem jedną z najstarszych kadrowiczek, ale młodsze dziewczyny stanowią dla mnie inspirację. Bardzo się starają, są mocno ambitne i mnie to napędza. Widać w tych zawodniczkach głód sięgania po więcej, co też mnie cieszy, bo lubię ludzi, którzy mierzą wysoko.
Myślisz, że masz szansę na medal mistrzostw świata, które odbędą się w połowie marca? W końcu w tym sezonie aż cztery razy stawałaś na podium Pucharu Świata.
Wierzę w to. Mam to w swoich celach. Te podia pokazują, że będę liczyła się w walce o medal. Po każdym weekendzie Pucharu Świata dokładałam do swojego dorobku kolejny krążek. To świetne uczucie i te wyniki dały mi dużo pewności siebie.
Myślisz już trochę o igrzyskach, które odbędą się za rok?
Trochę. Teraz się dobrze układa i jestem w szczycie formy. To pokazuje, że jest to jeden z najlepszych okresów w karierze. Mam nadzieję, że przygotowania do kolejnego sezonu przebiegną równie pomyślnie i ta forma będzie też wysoka.
Co będzie najważniejsze w najbliższych miesiącach?
Przede wszystkim zdrowie. Chciałabym być w pełni sił, bym mogła zachować jeszcze bardziej spokojną głowę.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty