Roger Federer: Złoto olimpijskie nie będzie oznaczało końca mojej kariery

Podziwiając za młodu Stefana Edberga i Michaela Jordana, Roger Federer sam jest dziś wzorem dla innych. - Choć czasami wolałbym, by nie było widać wszystkiego, co robię publicznie - mówi.

W rozmowie z "La Gazzetta dello Sport" szwajcarski arcymistrz wielkoszlemowy (16 tytułów - rekord) uspokaja, że jego ostatecznym celem nie jest złoty medal olimpijski w Londynie. - Za bardzo lubię tenis - mówi. - Złoto w singlu byłoby kamieniem milowym dla mojego pokolenia. Ale to nie będzie oznaczało końca: przyjdą kolejne turnieje Wimbledonu, Rolanda Garrosa, US Open, w Bazylei czy Bercy.

W sierpniu skończy 31 lat, ale utrzymuje, że czuje jakby jego ciało miało 20-22 lata. Marzy o... potężnym serwisie: - Żebym po prostu przyłożył i zdobył punkt - śmieje się. I chciałby mieć wolej Edberga. - Ale to, czego naprawdę chciałbym doświadczyć, to uczucie piłkarza strzelającego ważnego gola na wielkim stadionie: z tymi wszystkimi ludźmi na trybunach...

Gdyby Federer znów był dzieckiem, z dwóch czołowych dziś zawodników świata wolałby kibicować Nadalowi, bardziej niż Đokoviciowi. - Rafa jest żywy, energiczny, barwny, idealny dla młodych - tłumaczy. Gdy obaj panowie wykańczali się w finale Australian Open, Federer był w parku, na spacerze z córkami.

Komentarze (2)
avatar
steffen
8.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na jego miejscu pewnie też nie kończyłbym kariery. Jeżeli zdrowie dopisuje to czemu nie robić dalej tego co się kocha ? Nawet jeżeli już nie wygrywa się tak często jak kiedyś. 
avatar
RvR
7.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Indian Wells i Miami będą już jakimś miernikiem formy Feda. O złocie olimpijskim bym jednak za głośno jeszcze nie mówił.