Jego rodzice zostali w Kłodzku. "Był sklep, nie ma sklepu"

PAP/EPA / Na zdjęciu: Zalane Klodzko/Łukasz Krawczuk
PAP/EPA / Na zdjęciu: Zalane Klodzko/Łukasz Krawczuk

- Bardzo to przeżywam. Na szczęście moi bliscy są bezpieczni - mówi były mistrz świata w sztafecie 4x400 m Łukasz Krawczuk, który urodził się i wychował w Kłodzku. W niedzielę miasto zostało zalane przez falę powodziową.

W tym artykule dowiesz się o:

Kłodzko było jedną z pierwszych miejscowości w naszym kraju, do którego wdarła się fala powodziowa. Poziom Nysy Kłodzkiej przekroczył ten z 1997 roku, kiedy wodowskazy pokazały 655 cm. W niedzielę ostatni pomiar Lokalnego Systemu Osłony Przeciwpowodziowej powiatu Kłodzkiego pokazał 684,9 cm.

Fala zalała znaczną część miasta, powodując gigantyczne szkody. Te zobaczyliśmy dopiero w niedzielny poranek, gdy poziom wody opadł.

Na miejscu był reporter Wirtualnej Polski Jakub Bujnik, który pokazał na zdjęciach ogrom zniszczeń.

Relacje z Kłodzka na bieżąco śledzi m.in. Łukasz Krawczuk, były czołowy polski lekkoatleta, halowy mistrz świata ze sztafety 4x400 metrów z 2018 roku i wicemistrz Europy z 2016 roku. Były sprinter urodził i wychował się właśnie tam.

- Od lat mieszkam we Wrocławiu, ale obserwuję wszystko w telewizji i internecie - mówi nam Krawczuk, który z wydarzeniami jest na bieżąco ze względu na swoich bliskich.

- Na szczęście moi rodzice są bezpieczni, bo mieszkają trochę wyżej, w innej części miasta. Ale już sklep, w którym pracowała moja mama, został całkowicie zalany, wody było aż po sufit. Można powiedzieć, był sklep - nie ma sklepu. Jestem też w stałym kontakcie z tatą, który pracuje w straży miejskiej. Sytuacja jest ciężka - przekonuje.

35-latek nie ukrywa, że jest zaskoczony taką skalą zniszczeń.

- Nie spodziewałem się, że dojdzie do takiej tragedii. Mam wrażenie, że Wrocław jest bardziej przygotowany na pojawienie się fali powodziowej. Obrazki z Kłodzka czy ze Stroni Śląskich są przerażające. Bardzo to przeżywam - nie ukrywa.

Krawczuk przyznaje, że powódź, jaka dotknęła Kłodzko w 1997 roku, sprawiła, że jego obawy w tym roku były spotęgowane.

- Pamiętam powódź z 1997 roku, choć w jej trakcie byłem akurat u rodziny na Podlasiu i wiem jak to wyglądało z relacji bliskich. Teraz też nie ma mnie w Kłodzku, ale we Wrocławiu też czekamy na przyjście fali powodziowej.

Już w trakcie kariery sportowej Krawczuk był żołnierzem Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego w stopniu kaprala. Po jej zakończeniu przeniósł się do Wrocławia i zapewnia, że czeka na decyzje i jest przygotowany do pomocy innym.

Krawczuk zakończył karierę w 2022 roku, jednak pozostał w sporcie. Jest trenerem w Akademii Lekkoatletyki w klubie WKS Śląsk Wrocław. Zapewnia nas, że praca z dziećmi przynosi mu wiele zadowolenia.

- Nie chciałem całkowicie odcinać się od sportu. Jestem trenerem, pracuję z grupami dzieci i młodzieży, daje mi to ogromną satysfakcję. To coś innego niż praca z juniorami czy seniorami, do tego mnie nie ciągnie. Na razie.

Dokładny rozmiar zniszczeń w Kłodzku nie jest jeszcze znany. W mieście ciągle są miejsca, w których woda nie opadła. Burmistrz miasta Michał Piszko, podał, że wstępne szacunki opiewają na 21 mln zł.

W regionie w dalszym ciągu sytuacja jest niezwykle napięta. Fala powodziowa przetacza się teraz w stronę niżej położonych miejscowości.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (2)
avatar
d-grzegorz
16.09.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
najlepiej nic nie mieć ,człowiek rodzi się goły i umiera goły 
avatar
PIOTR CHAŁUPKA
16.09.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Nie piście o jednostkach takich jak jego rodzice są tysiące co stracili dorobek swego życia, redaktorku.