Polska lekkoatletyka jest kobietą. Sprinterki uratowały kadrę [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska
Getty Images / Na zdjęciu: Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska

Reprezentacja Polski wróci z Halowych Mistrzostw Świata w Glasgow z tarczą, a nie na niej. Naszą kadrę uratowały dwie nasze gwiazdy - Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska.

Niby nie mieliśmy wielkich oczekiwań. A bo rok olimpijski, a bo jeszcze w czerwcu mistrzostwa Europy, a na dodatek w maju niezwykle istotne dla naszych sprinterów mistrzostwa świata sztafet.

Z drugiej strony, trochę przykro byłoby zaliczyć Halowe Mistrzostwa Świata bez medalu. Na szczęście, mamy szczęście do znakomitych sportsmenek. W Glasgow bezwzględnymi gwiazdami reprezentacji Polski były kobiety - Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska.

Starsza z nich sięgnęła po pierwszy w historii Polski medal HMŚ w sprincie (srebro na 60 metrów), młodsza po pierwszy w naszej historii medal HMŚ w biegu na 60 m przez płotki.

O Swobodzie już pisaliśmy, że widać efekty obranej przez nią drogi, skupieniu się na sporcie i zaufaniu w stu procentach trenerce Iwonie Krupie. Sprinterka z Żor nie jest już aspirującą do sukcesów zawodniczką, ale pewną siebie i pełną wiary w swoje umiejętności klasową lekkoatletką. Która jedzie na światową imprezę w roli kandydatki do medalu i robi swoje.

Na ogromne słowa uznania zasłużyła też Skrzyszowska. Ona także udowodniła, że robi stałe postępy. Choć nie wszystko w tym sezonie szło po jej myśli - po zdobyciu medalu wyznała, że ostatnie tygodnie były dla niej wręcz pechowe. Od alergii, upuszczenia sobie na stopę ciężaru na siłowni, po lekki uraz kostki podczas HMŚ.

Mimo tych wszystkich problemów Skrzyszowska zachowała spokój, koncentrację i przez całą niedzielę biegała na światowym poziomie. Wszystko w wieku 22 lat. Pozostaje się tylko ukłonić - przed nią i jej tatą, Jarosławem, który odpowiada za jej szkolenie.

Dzięki nim reprezentacja Polski nie wróci z Glasgow na tarczy. Bo niestety, kilka rozczarowań w ostatni weekend z pewnością przeżyliśmy.

Za dużo mieliśmy tzw. pustych przelotów, czyli startów, które kończyły się już na eliminacjach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ kontra! Wystarczyło tylko jedno podanie

Mimo eksperymentalnego składu liczyliśmy jednak na finał sztafety kobiet 4x400 metrów. Eliminacje pokazały jednak, jak mocno w górę poszedł poziom. Jak przekazał niezastąpiony Nedops w serwisie "X", wynik Polek z eliminacji, który nie dał finału, na 12 z 16 edycji HMŚ dałby medal.

Przykrą niespodziankę sprawił też Piotr Lisek. Choć szanse na medal nie były wielkie, to jednak na pewno nie spodziewaliśmy się, że doświadczony tyczkarz nie zaliczy na HMŚ żadnej wysokości. Wpadka, która jednak nie powinna mieć wpływu na następne miesiące. W sezonie halowym Lisek spisywał się przecież dobrze i regularnie skakał powyżej 5,70 cm.

Kiepsko wypadliśmy też w biegach średnich, gdzie wszyscy nasi biegacze odpadli już po pierwszym biegu. Na pochwały zasłużyła Anna Wielgosz, która mimo braku awansu pobiła swój rekord życiowy na 800 metrów i udowodniła, że po poważnych problemach wychodzi na prostą.

Największe gwiazdy HMŚ? Przede wszystkim Femke Bol, która po raz drugi w tym roku pobiła halowy rekord świata w biegu na 400 metrów (49,17 s), a potem doprowadziła holenderską sztafetę 4x400 m do złotego medalu.

Dwukrotnie sensację sprawił też Belg Alexander Doom, który najpierw pokonał Karstena Warholma w biegu indywidualnym na 400 metrów, a potem włączył mu się tryb Jakuba Krzewiny i wyprzedził Amerykanina na ostatniej prostej w biegu rozstawnym. Dwa złote medale i wielki wystrzał formy 26-latka.

Show w finale 60 metrów zrobił Christian Coleman, jeszcze lepsza była na płotkach Devynne Charlton, która znów pobiła rekord świata. Ogromną niespodziankę sprawiła też Australijka Nicola Olyslagers, która w konkursie skoku wzwyż niespodziewanie pokonała faworyzowaną Jarosławą Mahuczich.

Mimo braku wielu gwiazd, jak Yulimar Rojas, Faith Kipyegon, braci Ingebrigtsenów czy Atching Mu, Halowe Mistrzostwa Świata w Glasgow okazały się sukcesem. Padło wiele wartościowych rezultatów, najlepszych wyników sezonu, nie brakowało rekordów kraju. Nie brakowało emocji i niespodzianek.

A my? Srebro i brąz, 18. miejsce w klasyfikacji medalowej, 11. miejsce w klasyfikacji punktowej. Pod względem miejsc na podium powtórzyliśmy wynik sprzed dwóch lat z Belgradu, więc nie jest gorzej. Z kolei pod względem zdobytych "oczek" to najgorszy wynik od... 2003 roku. Nie jest też więc optymistycznie.

Pamiętajmy jednak o jednym - w tym roku są imprezy ważne i ważniejsze, a najważniejszymi są igrzyska olimpijskie w Paryżu. Jeśli mamy poświęcić HMŚ dla lepszego startu w stolicy Francji, nie mam z tym problemu.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty