Szok! Nawet trener w to nie wierzył. "Wstydzę się"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Arkadiusz Miłoszewski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Arkadiusz Miłoszewski

Tego nikt się nie spodziewał! King Szczecin w ćwierćfinale Pucharu Polski odrobił... 26-punktową stratę do Anwilu i awansował do kolejnej rundy. Pikanterii dodaje fakt, że nawet trener... nie wierzył w wygraną!

Po celnym rzucie Jonaha Mathewsa w 20. minucie włocławianie prowadzili różnicą 26 punktów i nic nie wskazywało na to, że szczecinianie odrobią straty. Ten, kto wtedy postawił na wygraną Kinga, zarobił duże pieniądze. Sęk w tym, że w to... nawet nie wierzył trener szczecińskiego zespołu.

- Szczerze? Nie wierzyłem w zwycięstwo. Chciałem jedynie, by zawodnicy pokazali charakter. Teraz się trochę tego wstydzę, to nauczka dla mnie - powiedział po meczu Arkadiusz Miłoszewski.

Słowa trenera Kinga Szczecin mogły nieco zaskoczyć, ale z drugiej strony zdążyliśmy się już przyzwyczaić do jego niesztampowych i szczerych wypowiedzi. To jeden z tych szkoleniowców, którzy w jasny i konkretny sposób tłumaczą boiskowe wydarzenia lub to, co dzieje się w środku drużyny.

ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor

- Trener Vidin powiedział mi, że tylko 1-2 procent zespołów wracają do meczu, gdy mają stratę 25-26 punktów. Zrobiliśmy coś wielkiego - nie ukrywał Miłoszewski, który nie mógł nachwalić się swoich zawodników, którzy wykonali tytaniczną pracę w drugiej części spotkania.

Szczecinianie pokazali wielki charakter, udowadniając, że nie można ich lekceważyć i przedwcześnie skreślać. Najpierw w meczu, w którym przegrywali już różnicą 26 punktów (32:58) doprowadzili do dogrywki (po 86), a później - po nerwowej końcówce - wygrali 94:91. To wielkie zwycięstwo szczecińskiego zespołu!

Kapitalną partię rozgrywał Jakub Schenk, którego występ stał pod dużym znakiem zapytania. W ostatnim meczu nabawił się urazu ręki, nie wziął udziału w porannym treningu, przyjął nawet zastrzyki, by pomóc drużynie w czwartkowym spotkaniu. Polski rozgrywający zdobył 21 pkt i miał 8 asyst. 17 oczek dołożył waleczny Filip Matczak (także 6 zb i 4 asysty). 13 pkt i 6 zb dodał Mateusz Bartosz. Polacy odegrali w Kingu kluczowe role.

Wielkie zwycięstwo Kinga Szczecin
Wielkie zwycięstwo Kinga Szczecin

- W przerwie powiedziałem graczom, by nie patrzyli na wynik, nie liczmy punktów, wróćmy do naszej gry i stylu, zostawmy serce na boisku. W szatni troszkę pokrzyczałem, choć tego za często nie robię na co dzień. Czapki z głów przed graczami, szczególnie przed Jakubem Schenkiem, który pokazał, że warto na niego stawiać i może być liderem zespołu. A warto dodać, że grał z kontuzją - zaznaczył Miłoszewski.

Szczecinianie zagrali dwie różne połowy, pierwszą wyraźnie przegrali 35:58, ale drugą już wyraźnie wygrali 51:28. King zagrał zespołowo (22 asysty), wygrał walkę na tablicach (42:40), miał też lepszą skuteczność z gry (47-procentową).

- Po ostatnim meczu dostałem pytanie, dlaczego gramy dwie różne połowy. Teraz znów się to wydarzyło i... dalej nie mam jasnej odpowiedzi. Uważam, że Anwil zaskoczył nas agresywną obroną, rywale byli bardzo zmotywowani i zdeterminowani. Grali tak jak my zawsze, można mówić, że role się odwróciły - kontynuował.

Przed nim kolejne wyzwanie, bo do drużyny - po kontuzjach i chorobach - wrócili Jay Threatt i Malachi Richardson. W tym momencie polski szkoleniowiec ma do dyspozycji cały skład, czyli 10 zawodników w rotacji. Miłoszewski musi odpowiednio ułożyć role i hierarchię w drużynie, by wszyscy byli produktywni i usatysfakcjonowani.

- Ten sezon jest wariacki, szybko nabieram doświadczenia. Będę mógł napisać książkę - uśmiechnął się trener Kinga Szczecin.

Półfinałowym rywalem Kinga (spotkanie odbędzie się w sobotę 19 lutego, godz. 15:00) będzie Polski Cukier Pszczółka Start Lublin, który sensacyjnie pokonał Enea Zastal BC Zielona Góra.



CZYTAJ TAKŻE:
Prezes rewelacji ligi: Zawodnicy chcą u nas grać. Zainteresowanie jest ogromne!
Amerykanin czeka na kasę z polskiego klubu. Padły gorzkie słowa
Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
To on mógł wzmocnić Anwil. "Dziennikarz pisał do żony"

Źródło artykułu: