Derby mogły być momentem zwrotnym dla GTK Gliwice. Nic z tego jednak nie wyszło. W Dąbrowie Górniczej rządził Devyn Marble i to MKS mógł cieszyć się z wygranej 101:92.
Kluczowe momenty meczu? Przy stanie 74:74 w łatwej pozycji przestrzelił Aleksander Wiśniewski, za co gości ukarał "trójką" Filip Małgorzaciak (po chwili poprawił drugą!).
Potem wspomniany już Marble wyjął piłkę z kozła... Wiśniewskiemu i po tej serii punktów GTK nie zdołało już wrócić do meczu.
- Marble świetny zawodnik. Wziął wszystko w swoje ręce w ostatnich minutach i kontrolował wydarzenia na boisku - powiedział z uznaniem po meczu szkoleniowiec gliwiczan Robert Witka.
Nikt nie był w stanie go zatrzymać
Lider MKS-u grał mądrze i niesamowicie efektywnie. Nie podpalał się, a rywali wykończył z zimną krwią. Uzbierał 32 punkty (11/17 z gry), 10 zbiórek, sześć asyst i dwa przechwyty. Na finiszu był nie do zatrzymania. Defensywę rywali czytał jak najlepszą książkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: do rzutu wolnego podszedł... bramkarz. Zobacz, co z tego wyszło!
Żadnym rywalem nie był dla niego m.in. Jabarie Hinds. Na ławce natomiast był wtedy Kacper Radwański, uznawany za najlepszego defensora w GTK. Skąd zatem taka decyzja?
Pytamy o to trenera Witkę. - Trochę Kacpra zabrakło, ale też byli gracze na boisku, którzy grali dobrze. Ja Jabariego trzymałem na boisku, bo przy nacisku rywali chciałem mieć dwóch graczy, którzy potrafią grać na piłce - tłumaczy.
- Kacper wrócił w końcówce i też miał swoje szanse. Nie zapominajmy, że chłopak nie grał ponad rok w basket. Dzisiaj miał 26 minut, więc akurat nie uważam, że to było głównym problemem. Marble zdobywał punkty przeciwko wszystkim zawodnikom - dodał.
Odpuścili podkoszowe męczenie
W najważniejszych momentach gliwiczanom zabrakło skuteczności. GTK mocno odsunął grę od kosza pomimo, że rywale w tym meczu zagrali bez nominalnego środkowego. Josip Sobin opuścił spotkanie z powodu rodzinnej tragedii, a Jakub Motylewski jest kontuzjowany.
Gliwiczanie mieli zatem miażdżącą przewagę centymetrów. Warto dodać, że w składzie miało trzech centrów: Kristijana Krajinę, Adama Ramstedta i Damonte Dodda. Zwłaszcza ten karcił rywali - uzbierał 20 (9/11 z gry).
Goście jednak im bliżej końca meczu, tym grali mniej pod kosz. - Staraliśmy się tak grać. W pierwszej połowie nasi zawodnicy zdobyli dużo punktów z "pomalowanego". W drugiej bardzo mocno podwajali (MKS - przyp. red.) naszego gracza z piłką. Stąd wzięły się nasze błędy, straty i niedoczas na akcje - mówi Witka.
- Ja potem z tego świadomie zrezygnowałem ponieważ zauważyłem, że z innych akcji byliśmy w stanie zdobywać punkty, a spod kosza było ciężko - zakończył szkoleniowiec GTK.
Problemy się nawarstwiają
Gliwiczanie przegrali w czwartek po raz dziewiąty z rzędu (ostatnie zwycięstwo odnieśli 14 października) i mają aktualnie bilans 3:13. Zajmują przedostatnie miejsce w ligowej tabeli, ale mają też jeden mecz rozegrany mniej od ostatniego Polskiego Cukru Pszczółki Startu Lublin.
Z MKS-em zagrać nie mógł Roberts Stumbris, który ma problemy z plecami. Na pewno w śląskim klubie nie zobaczymy już z kolei Josha Fortune'a, tutaj kontrakt będzie rozwiązany z powodów dyscyplinarnych. Zawodnik "dał popis" podczas meczu w Szczecinie i nie ma już dla niego miejsca w GTK.
Zobacz także:
Pan koszykarz Marble i 17 "trójek"! Derby nie rozczarowały
Kto powalczy o Suzuki Puchar Polski? Znamy wszystkich uczestników turnieju