Kiedy jesienią 2017 roku pracowałem nad jedną z największych afer w polskim sporcie, nie wierzyłem własnym uszom. "Na co czekasz? No rozsuń rozporek", "Stworzył sektę, straszył, że nas zniszczy", "Rzucił ją na łóżko jak kawał mięsa" - usłyszałem od jednej z zawodniczek. Zawodniczki, która odważyła się powiedzieć o tym, że były dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego, selekcjoner reprezentacji Polski, jeden z najbardziej medialnych trenerów w polskim sporcie - jej zdaniem - krzywdził ją. Ją i jej koleżanki (TUTAJ przeczytasz wywiad, dzięki któremu seksafera ujrzała światło dzienne >>).
"Nikt was nie zechce! Jesteście grubymi świniami", ""Wypierdalać! Jesteście głupie!", "Porównywał nas do gówna. Mówił: jesteś zerem, jesteś nikim" - cztery lata później takie słowa usłyszeli moi redakcyjni koledzy: Dariusz Faron i Marek Wawrzynowski. Przez wiele ostatnich tygodni spotykali się z koszykarkami, które trenowały w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Łomiankach. Kilkanaście kobiet twierdzi, że ich były trener Roman Skrzecz je krzywdził. Psychicznie i fizycznie. Obrażał, szarpał, wyzywał... Z ich świadectw wynika, że dochodziło również do molestowania seksualnego. Wstrząsający reportaż znajdziecie TUTAJ >>.
To się nie mieści w głowie. Roztrzęsione zawodniczki (zarówno kolarki, jak i koszykarki) zostaną w naszej pamięci - dziennikarzy, którzy z nimi rozmawiali - na zawsze. Nie wymażemy z pamięci tych rozmów, płaczu, długich momentów ciszy, kilogramów zużytych chusteczek higienicznych. Tych załzawionych i przekrwionych oczu, z których dało się czytać jak z otwartej książki. Oczu, które wołały: pomóż mi!
Nawet nie silę się, aby wyobrazić sobie, co te kobiety przeżyły. To niemożliwe. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego sport - zwłaszcza młodzieżowy - który ma być zabawą, radością, nieograniczoną wolnością staje się więzieniem. Tak, więzieniem. I to takim, gdzie naszym katem nie jest współwięzień, a opiekun. Człowiek, który ma nam pokazać drogę do szczęścia, staje się naszym oprawcą.
Beznadzieja, depresja, poczucie winy - dwie wyżej wymienione afery, które ujawnili dziennikarze WP SportoweFakty, to gotowy materiał do analizy psychologicznej. Materiał, który powinien zostać prześwietlony w każdą stronę, przeanalizowany po stokroć. Po to, by w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji. By kobiety - ale też mężczyźni, pamiętajmy, że znęcanie się, molestowanie, hejt nie zna płci - czuły się bezpiecznie.
Nie chowajmy głowy w piasek! My wszyscy. Dziennikarze, psychologowie, terapeuci, trenerzy, działacze, dyrektorzy szkół, wychowawcy, rodzice. Tylko nasza dezaprobata na każdy rodzaj molestowania może pomóc. Tylko w ten sposób możemy wypalić zło. A właściwie wyrzucić złych ludzi tam, gdzie ich miejsce. Na margines sportu. Na aut.
Nie mam pojęcia, jak zakończy się afera w SMS-ie Łomianki. Wiem, że po czterech latach od ujawnienia nieprawidłowości w polskim kolarstwie trwa proces, gdzie oskarżonym jest Andrzej P. Kobiety, które twierdzą, że ten człowiek je krzywdził, nadal walczą. I mają poczucie, że coś się ruszyło. Ich prześladowca stanął przed sądem. W końcu, po wielu latach.
Ale nie o zemstę tutaj chodzi. A o to, by oprawca nie krzywdził innych. Kolejnych niewinnych dzieciaków. Tym kierowało się kilka kolarek, które złożyły oficjalne zeznania przed prawnikami, tym kierowały się również koszykarki, które zaufały nam, dziennikarzom, i opowiedziały o tych wszystkich złych rzeczach. Nie zmarnujmy tego zaufania. Niech sądy doprowadzą te sprawy do końca i wymierzą sprawiedliwe kary.
Aby przyszli oprawcy zastanowili się kilka razy, zanim krzykną na treningu do swoich podopiecznych "wypierdalać, jesteście głupi".
PS
Pamiętajmy też proszę, że zdecydowana większość trenerek i trenerów to fantastyczni ludzie. Są świetnym przykładem dla młodzieży, nie tylko na boisku, ale i w codziennym życiu. Kochają swoją pracę. Są pasjonatami. Pomagają dzieciakom. A wiem doskonale, co piszę. Moja 12-letnia córka trenuje piłkę nożną...
TU SZUKAJ POMOCY:
Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem albo znasz kogoś, kto potrzebuje pomocy, dzwoń pod bezpłatny i całodobowy numer Niebieskiej Linii (800 12 00 02) lub Telefonu zaufania dla Dzieci i Młodzieży (116 111). Możesz też napisać maila - adresy znajdziesz na powyższych stronach.