Było 70:44, a następnie także 83:58 na zaledwie trzy i pół minuty przed końcem trzeciej kwarty. Jak wyliczono, prawdopodobieństwo zwycięstwa 76ers wynosiło wtedy aż 99,1-procent. - Jesteśmy zespołem, który nigdy się nie poddaje. Powtórzę to, nigdy nie rezygnujemy - powiedział później w pomeczowym wywiadzie Trae Young, lider Hawks.
Goście odrobili straty w niesamowity sposób - od wyniku 94:104 zanotowali zryw 11-0 i wyszli na prowadzenie 105:104. Danilo Gallinari trafił jeszcze za dwa i zrobiło się 107:104. Jak odpowiedzieli Sixers? Kolejnym niecelnym rzutem, za trzy pomylił się Seth Curry i jego drużyna była zmuszona faulować.
Dopełnieniem klęski 76ers były dwa przestrzelone wolne przez Joela Embiida na 10,9 sekundy przed końcem spotkania. Pomyłki Kameruńczyka szokowały tym bardziej, że wcześniej wykorzystał wszystkie 11 oddanych prób z linii. Hawks dopełnili dzieła, triumfowali 109:106 i po dwóch zwycięstwach z rzędu, prowadzą w serii 3-2.
- Jeśli w to nie wierzycie, teraz musicie zacząć - powiedział w rozmowie z mediami o potencjalnym awansie "Jastrzębi" do finału Konferencji Wschodniej ich trener, Nate McMillan. Byłby to najlepszy wynik w historii klubu od 2016 roku. Graczy zespołu z Atlanty czeka teraz spotkanie na własnym parkiecie.
Young rzucił w środę aż 39 punktów, miał też siedem asyst. Bardzo cenne double-double dorzucił John Collins (19 punktów, 11 zbiórek), a ofensywę Hawks w kluczowym momencie prowadził rezerwowy Lou Williams, zdobywca 15 "oczek".
Sixers w końcówce spotkania nie oddali ani jednego celnego rzutu przez... sześć minut. Co aż trudne do uwierzenia, w drugiej połowie punktowali u nich tylko Joel Embiid i Seth Curry! Żaden inny zawodnik "Szóstek" w 24 minut nie umieścił piłki w koszu. Czwarta odsłona zakończyła się wynikiem 40:19 dla Hawks. - Poczuliśmy się zbyt komfortowo - przyznał później Ben Simmons.
Kawhi Leonard przez problemy z kolanem nie wystąpił w piątym meczu półfinału Zachodu, ale osłabieni Los Angeles Clippers wspięli się na wyżyny i sensacyjnie pokonali pierwszych po sezonie zasadniczym Utah Jazz 119:111. To już trzeci triumf z rzędu podopiecznych Tyronna Lue, którzy w rywalizacji do czterech zwycięstw, objęli prowadzenie 3-2.
Kapitalny był Paul George, który zamknął usta krytykom. 31-latek rzucił 37 punktów, miał też 16 zbiórek oraz pięć asyst. Wielki sukces Clippers nie byłby możliwy ponadto bez wsparcia Marcusa Morrisa i Reggiego Jacksona. Ten pierwszy wywalczył 25 punktów, a rozgrywający zapisał przy swoim nazwisku 22 "oczka".
Gospodarze z Salt Lake City trafili 20 rzutów za trzy, ale oddali 54 takie próby, co daje im w tym elemencie 37-proc. skuteczności. Słabszy występ zaliczył teraz zmagający się wciąż z urazem kostki Donovan Mitchell. Lider Jazz trafił tylko 6 na 19 oddanych rzutów z pola, wywalczył 21 punktów, pięć zbiórek i pięć asyst. Teraz jego zespół czeka walka o życie w Staples Center, hali Clippers.
Wyniki:
Philadelphia 76ers - Atlanta Hawks 106:109 (38:24, 24:16, 25:29, 19:40)
(Embiid 37, Curry 36 - Young 39, Collins 19, Gallinari 16)
Stan serii: 3-2 dla Hawks
Utah Jazz - Los Angeles Clippers 111:119 (37:36, 28:24, 18:32, 28:27)
(Bogdanovic 32, Mitchell 21, Gobert 17 - George 37, Morris 25, Jackson 22)
Stan serii: 3-2 dla Clippers
Czytaj także: Problemy Chrisa Paula i Phoenix Suns. Gracza czeka przymusowa przerwa
Europa o krok przed USA. Znamy najlepszych w sezonie 2020/21. Tatum skrzywdzony?
ZOBACZ WIDEO: Igrzyska olimpijskie w czasie pandemii koronawirusa. "Będzie ciężko"