Na ten dzień czekali chyba wszyscy kibice koszykówki na świecie. Jednocześnie nikt nie chciał, aby tak naprawdę do niego doszło. Paradoks. Ale tak właśnie było. Wiadomo bowiem, że ktoś taki jak Kobe Bryant nie mógł zagrać po prostu ostatniego meczu w swojej karierze, w związku z czym musiał zaserwować coś specjalnego. Z drugiej strony każdy wiedział, że po tym spotkaniu rzucający Los Angeles Lakers już nigdy nie wyjdzie na parkiet...
W pojedynku z Utah Jazz kibice otrzymali od Kobe'ego wszystko to, co najlepszego oferował w trakcie swojej kariery. Szalone rzuty z odchylenia, celne trójki, udane penetracje, wyprowadzanie rywali w pole, branie na siebie ciężaru gry. Jakby wszystko to, do czego przyzwyczaił i co pomagało mu zdobywać mistrzostwa, skumulował na ten jeden ostatni wieczór. W jego poczynaniach nieco brakowało już dynamiki, lecz jak na 37-latka prezentował się rewelacyjnie.
W 42 minuty gry Bryant zapisał na swoim koncie 60 punktów. Był to pod względem zdobyczy jego piąty najlepszy występ w karierze, jednak wcześniej ostatni raz zdobywał tyle "oczek" siedem sezonów wcześniej - w wieku 31 lat. A to musi budzić respekt, że będąc już zdecydowanie bliżej czterdziestki niż trzydziestki, był w stanie dokonać tego ponownie - po raz ostatni.
Swoje ostatnie dwa "oczka" Kobe Bryant zdobył z linii rzutów wolnych, wykorzystując oba podejścia. Po wszystkim wygłosił przemowę, którą zakończył słowami "Mamba out". I odszedł. Najpierw na sportową emeryturę. A rok temu na zawsze...
"What can I say ... Mamba out." pic.twitter.com/4Zstj3HZ42
— ESPN (@espn) April 14, 2016
Czytaj także:
Najlepsi centrzy w NBA są w formie. Wyróżnienia dla graczy tygodnia w rękach Embiida i Jokicia >>
Polski trener, który z nim pracował, wspomina Bryanta. "Dawał nadzieję, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko" >>
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach