Jason Williams przed rokiem niespodziewanie pożegnał się z NBA, argumentując to powodami rodzinnymi. Wcześniej zdążył jednak podpisać roczny kontrakt z Los Angeles Clippers, który został zerwany we wrześniu. Klub z Kalifornii wciąż miał prawa do 33-letniego rozgrywającego, lecz po podpisaniu kontraktu z Sebastianem Telfairem zdecydowano się zrezygnować z byłego gracza Miami Heat i Memphis Grizzlies.
Co ciekawe, Williams w lutym próbował wrócić do NBA. Zgodę na to muszą wyrazić wszystkie kluby, podejmując jednomyślną decyzję. Takowej nie było, więc dopiero teraz rozgrywający może ponownie ubiegać się o angaż w najlepszej koszykarskiej lidze na świecie.
J-Will nie powinien narzekać na brak ofert. W 2006 roku zdobył mistrzostwo NBA z Miami Heat, a w całej swojej karierze rozegrał już 679 spotkań, w których zdobywał średnio 11,4 punktu, 6,3 asysty i 2,4 zbiórki. W 1999 roku został wybrany do najlepszej piątki debiutantów, po świetnym inauguracyjnym sezonie w barwach Sacramento Kings. Notował wówczas 12,8 punktu i 6 asyst, tworząc niezwykle groźny duet z Chrisem Webberem.
Łakomym kąskiem powinien także być Jamaal Tinsley. Zawodnik ten od 16 miesięcy nie występował w Indianie Pacers, mimo że miał ważną umowę z klubem. Krnąbrny rozgrywający był pokłócony ze wszystkimi, a na dodatek regularnie zdarzały mu się mniej lub bardziej poważne występki pozaboiskowe. Pacers już dawno chcieli go sprzedać, lecz nie było chętnych. W końcu jednak doszło do porozumienia, na mocy którego Tinsley za siedem dni stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem.
31-latek otrzyma nieco ponad 10 milionów ze swojej 14-milionowej umowy, która miała obowiązywać jeszcze przed dwa lata. Będzie mógł także zacząć rozglądać się za nowym pracodawcą. Mówi się, że usługami doświadczonego rozgrywającego zainteresowana jest Philadelphia 76ers, choć chętnych zapewne będzie więcej. Tinsley od początku swojej kariery związany był z Indianą, dla której rozegrał 398 spotkań. Notował w nich średnio 10,4 punktu, 7 asyst i 1,7 przechwytu.