Oglądając "popisy" włocławskich koszykarzy w Lublinie, aż trudno było uwierzyć w to, że kilka dni wcześniej jak równy z równym walczyli z renomowanym AEK Ateny w rozgrywkach Basketball Champions League.
Jedno posiadanie dzieliło ich wtedy od wygranej. Z kolei w starciu ze Startem podopieczni Igora Milicicia pokazali swoją najgorszą twarz. Taką, z którą kibice nie chcą się identyfikować. I trudno im się dziwić.
Zobacz także: EBL. Aaron Cel: Nasi obcokrajowcy są klasowi. Nie musimy patrzeć na innych
Zamiast dobrej gry, zaangażowania i determinacji, po raz kolejny zobaczyli żenujący występ swoich ulubieńców. Anwil w sobotę zaprezentował się wręcz kompromitująco. Mistrzowi Polski taka gra po prostu nie przystoi. Sporo cierpkich słów pod adresem włocławskich zawodników powiedzieli w trakcie transmisji komentujący ten mecz: Adam Romański i Tomasz Jankowski.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wykop bramkarza i... katastrofa! Co on narobił? (wideo)
- Na początku meczu urządziliśmy sobie konkurs rzutów za trzy. Wiedzieliśmy, że to nie działa. Potem, w trzeciej kwarcie, znowu to samo zrobiliśmy. Problemem mojego zespołu jest fakt, że każdy zaczyna myśleć o ataku. Dopóki zawodnicy nie zrozumieją, że ofensywa jest przedłużeniem gry w obronie, to będziemy przeżywać wzloty i upadki, niedopuszczalne dla tego klubu - mówił po meczu trener Igor Milicić.
Włocławianie rzucali do kosza na 35-procentowej skuteczności. Trafili zaledwie 6/30 rzutów z dystansu. Często odbijali się od mocnej defensywy Startu, a nawet gdy udało się wypracować otwartą pozycję - to po prostu pudłowali. W końcówce zaczęły też im puszczać nerwy, czego efektem były przewinienia techniczne. Nie wytrzymał m.in. Chris Dowe.
- To była całkowicie zasłużona wygrana Startu Lublin. Wielkie gratulacje dla trenera Davida Dedka. Gospodarze nie załamali się, gdy przegrywali w trzeciej kwarcie siedmioma punktami. Walczyli dalej. Tego zabrakło w naszej drużynie - komentował Milicić.
Start z kolei rozegrał kapitalne zawody. Każdy gracz miał wielki wkład w sukces. Brynton Lemar był królem parkietu, pięć "trójek" trafił Dziemba, a pod koszami heroiczne boje toczył Jimmie Taylor. Lublinianie z bilansem 9:2 plasują się w czołówce tabeli Energa Basket Ligi.
- To wyjątkowe uczucie. Takie zwycięstwa smakują znakomicie. W Anwilu grają zawodnicy z najwyższego poziomu, co udowodnili kilka dni temu w meczu z AEK. Kluczem do wygranej w tym spotkaniu była zespołowa gra w obronie - przyznał trener Dedek.
Czytaj także: Skandal we Francji. Były koszykarz PLK brutalnie zaatakowany. Cheikh Mbodj musi przejść operację!