NBA. Krajobraz po Kawhi Leonardzie. Toronto Raptors uzupełniają luki w składzie

Getty Images / Gregory Shamus / Na zdjęciu: koszykarze Toronto Raptors
Getty Images / Gregory Shamus / Na zdjęciu: koszykarze Toronto Raptors

Po tym, jak Kawhi Leonard i Danny Green zdecydowali się na opuszczenie Toronto Raptors, szefostwo mistrzów NBA musiało poszukać w ich miejsce zastępstwa. Wybór padł na dwóch skrzydłowych.

Decyzją Kawhiego Leonarda żyła w ostatnich dniach cała NBA. Dla kilku zespołów była to bardzo niekomfortowa sytuacja, gdyż trzymała je niejako w szachu. Mowa w tym wypadku o Toronto Raptors, Los Angeles Clippers i LA Lakers, gdyż to właśnie te drużyny były wymieniane w gronie potencjalnych pracodawców gwiazdora na najbliższe lata. Ostatecznie MVP ostatnich finałów wybrał drugą z wymienionych ekip, czym postawił pozostałe w dość niekorzystnym położeniu.

Lepiej poradzili sobie Lakers, którzy niemal od razu przypuścili szturm na pozostałych wolnych agentów. Jeziorowcy zatrudnili m.in. Danny'ego Greena, z którym Leonard zdobył dwa tytuły mistrzowskie - w 2014 roku w barwach San Antonio Spurs oraz tegoroczny w Toronto. Ponadto LAL namówili na grę u siebie jeszcze DeMarcusa Cousinsa, Rajona Rondo czy też Avery'ego Bradleya, czym mocno "ogołocili" rynek wolnych agentów.

W zaistniałej sytuacji za najmocniej poszkodowanych uznać można bez cienia wątpliwości Raptors, którzy stracili nie tylko swojego lidera, ale również doświadczonego strzelca. Ostatecznie zdołali wypełnić luki w swoim składzie, ale nie można powiedzieć, aby udało im się znaleźć równie wartościowych graczy.

ZOBACZ WIDEO Wojciech Nowicki: Mam jeszcze rezerwy! 82 metry są realne

Leonard zagra z George'em, ale jego pierwszym wyborem miał być Durant >>

W kolejnym sezonie w barwach ekipy z Kanady zagrają bowiem Stanley Johnson i Rondae Hollis-Jefferson. Obaj w NBA występują od czterech sezonów - wybrani zostali w drafcie 2015. Pierwszy z nich nie spełnia jednak pokładanych w nim nadziei. Z ósmym numerem postawili na niego Detroit Pistons, czego żałują do dziś.

Za jego plecami znaleźli się wówczas m.in. Devin Booker, Kelly Oubre, Montrezl Harrell czy też Josh Richardson, a więc gracze, którzy rozwijają się z każdym sezonem, czego o Johnsonie nie można powiedzieć. Hollis-Jefferson to z kolei uniwersalny zawodnik, który może występować na pozycjach 3-4.

Minione rozgrywki były jednak dla niego dość przeciętne. W ich drugiej części opuszczał sporo spotkań z powodu kontuzji, co miało wydatny wpływ na jego formę. 24-latek zdołał jednak wrócić na play-offy, w których zaprezentował się dobrze. W czterech meczach z Sixers notował po 13 punktów i 3 zbiórki.

Obaj zawodnicy mają więc sporą szansę na przebicie się do rotacji Raptors. Szczególnie dobrze w systemie Nicka Nurse'a może wyglądać Hollis-Jefferson, uważany za dobrego defensora. Ponadto warto jeszcze dodać, że w Kanadzie zostaje inny obwodowy koszykarz, Patrick McCaw.

Komentarze (1)
avatar
Atomic
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Raptors z tym składem, który im teraz został będą mieli spore problemy aby w ogóle awansować do PO. Chyba, że przechwycą Westbrooka z OKC jakoś - choć długookresowo nie wiem czy to byłby dobry Czytaj całość