Choć torunianie wygrali 3:0, to w żadnym z meczów ich przewaga nie była większa niż sześć punktów. King Szczecin mocno postawił się faworyzowanej ekipie Polskiego Cukru.
Podopieczni Dejana Mihevca musieli zostawić sporo zdrowia na parkiecie, żeby cieszyć się z awansu do strefy medalowej.
- To była niezła seria. Szkoda, że trwała tak krótko. Uważam, że wszystkie mecze były niezwykle zacięte. Ukłony dla moich zawodników, bo mierzyli się wg mnie z najsilniejszą personalnie drużyną w kraju - mówi z uznaniem o rywalach Łukasz Biela.
- Mieliśmy ich świetnie rozpracowanych, zawodnicy realizowali założenia, ale... Polski Cukier zawsze ma coś w zanadrzu. To jest zespół, który nie wybacza błędów - dodaje trener Kinga.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Izabela Kruk broni Michała Kucharczyka. "Krytyka ma pewne granice"
Zobacz także: EBL. "Hosley zamordował Stelmet". Zespołowy Anwil też morduje
Szczecinianie drugi rok z rzędu kończą sezon na etapie ćwierćfinału. W zeszłym roku przegrali ze Stalą 0:3, teraz w takim samym stosunku ulegli Polskiemu Cukrowi. Mimo tej porażki, w klubie mogą ten wynik uznać za sukces. W trakcie rozgrywek było mnóstwo problemów, z którymi trzeba było się zmierzyć. Problemy zdrowotne wykluczyły z prowadzenia zespołu Mindaugasa Budzinauskasa. Bardzo dobrze w roli pierwszego szkoleniowca poradził sobie Łukasz Biela, który wcześniej był asystentem litewskiego trenera.
- Trener Biela spisał się na medal. Wykonał kawał dobrej roboty. Z miesiąca na miesiąc nasza gra wyglądała coraz lepiej - uważa Paweł Kikowski.
- Jestem szczęśliwy, że udało się awansować do play-off. To na pewno sukces, zwłaszcza, że od samego początku nie była to dla mnie łatwa rola. Nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia, na dodatek pojawiły się inne problemy - podkreśla trener Kinga.
Jednym z tych problemów był na pewno fakt, że przez kilka miesięcy nie udało się znaleźć zmiennika na pozycję rozgrywającego. Łotysz Kaspars Vecvagars nie sprawdził się w tej roli, Tywain McKee został odesłany do domu, z kolei Chaz Williams nie okazał się wzmocnieniem tej drużyny. Jakub Schenk stanął na wysokości zadania. Wprowadził zespół do play-off, samemu notując duży skok jakościowy.
Wszystko wskazuje na to, że w nowym sezonie drużynę znów będzie prowadził Budzinauskas, który wraca do pełni zdrowia po chorobie nowotworowej. - Cały sezon bardzo mocno mnie wspierał, dawał mi mnóstwo rad. Nawet gdy nie czuł się najlepiej, nigdy nie odmawiał pomocy. On czuje się coraz lepiej. Z moich informacji wynika, że w przyszłym sezonie znów będziemy razem pracować - przyznaje Biela.
Zobacz także: EBL. Legia Warszawa ma swoje "BIG3". Polacy robią różnicę