Cleveland Cavaliers przyprawili swoich kibiców o palpitacje serca, roztrwonili 23 punkty przewagi, aby na 11 sekund przed końcem trafić dwa rzuty osobiste, a następnie wybronić akcję Orlando Magic i wygrać mecz 104:103. W szatni winno-złotych nie było jednak celebracji po zwycięstwie, panowała wyjątkowa cisza. - Potrzebowaliśmy tego mimo wszystko. Zdecydowanie - mówi LeBron James, upatrując w tym sukcesie bodźca do pracy i poprawy wyników.
Gospodarze z Ohio otwarli ten mecz od wyniku 36:20 w pierwszej kwarcie, a do przerwy prowadzili już 67:47. Trzecia odsłona okazała się jednak zupełnie innym scenariuszem, bo Magic zanotowali 33:17 i wrócili do meczu. Całe szczęście dla winno-złotych, to oni zachowali więcej zimnej krwi w końcówce spotkania. Próbę na wagę zwycięstwa chybił Elfrid Payton. Wicemistrzowie NBA przerwali tym samym pasmo czterech porażek i zanotowali 27. zwycięstwo w sezonie.
W zespole Cavaliers trudno wskazać postać, która spisała się bez zarzutów. Cały zespół trafił tylko 10 na 34 oddane rzuty za trzy i popełnił też 19 strat. Isaiah Thomas zdobył 21 punktów na skuteczności 6/15 z gry i 3/10 za trzy, a LeBron James miał 16 "oczek", ale zgubił też sześć piłek. Cenne 10 punktów i osiem zbiórek dał z ławki Jeff Green.
Orlando Magic pokazali charakter i chociaż są najgorszym zespołem w Konferencji Wschodniej, na tle mistrzów NBA z 2016 roku tej nocy wcale tak nie wyglądali. Sześciu ich zawodników zdobyło 10 lub więcej punktów, w tej statystce przewodził Payton, zdobywca 19 "oczek" i autor ośmiu kluczowych podań. Aaron Gordon miał 17 punktów i 11 zbiórek.
Kyrie Irving pauzował, a swoje "pięć minut" w TD Garden miał Joel Embiid. 23-latek zdobył 26 punktów, 16 zbiórek oraz sześć asyst i poprowadził Philadelphię 76ers do triumfu 89:80. Goście spokojnie prowadzili to spotkanie, w pewnym momencie mieli nawet 79:59. Dla liderów Wschodu to dopiero 12. porażka w tym sezonie.
Portland Trail Blazers dali pokaz basketu na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, od stanu 68:74 doprowadzili do wyniku 82:74,a także 89:76 i pewnie pokonali Indianę Pacers 100:86. Damian Lillard miał 26 "oczek", a potężne double-double na poziomie 19 punktów i 17 zbiórek zanotował Jusuf Nurkic.
Houston Rockets nie dali zbyt dużych szans Minnesocie Timberwolves, podnieśli się po klęsce z LA Clippers i odnieśli 31. tryumf w aktualnych zmaganiach. Fantastycznie funkcjonował duet Chris Paul - Eric Gordon. CP3 zapisał przy swoim nazwisku 19 punktów, sześć zbiórek, dziewięć asyst i trzy przechwyty, a Gordon trafił 7 na 13 "trójek" i zaaplikował rywalom aż 30 "oczek".
Boston Celtics - Philadelphia 76ers 80:89 (19:21, 13:18, 21:32, 27:18)
(Morris 14, Horford 14, Smart 13, Brown 12 - Emiid 26, Saric 16, McConnell 15)
Cleveland Cavaliers - Orlando Magic 104:103 (36:20, 31:27, 17:33, 20:23)
(Thomas 21, James 16, Love 12 - Payton 19, Fournier 17, Gordon 17, Simmons 16)
Houston Rockets - Minnesota Timberwolves 116:98 (26:17, 37:33, 26:20, 27:28)
(Gordon 30, Capela 20, Paul 19 - Butler 23, Towns 22, Wiggins 16)
Portland Trail Blazers - Indiana Pacers 100:86 (29:28, 23:19, 22:27, 26:12)
(Lillard 26, Nurkic 19, McCollum 16 - Oladipo 23, Collison 23, Young 10)
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Tomasz Wiśniewski to za mało. Azoty rozstrzelały Stal