Paul Miller: Dwie wojny we Włocławku

25 punktów i 12 zbiórek - z takim dorobkiem drugie spotkanie półfinałowe pomiędzy Asseco Prokomem Sopot a Anwilem Włocławek skończył środkowy włocławskiej ekipy, Paul Miller. Amerykanin błyszczał pod koszem i na dystansie, lecz jego gra nie wystarczyła by pokonać mistrzów Polski. Mimo prowadzenia sopocian 2-0, Miller zapewnia, że to nie koniec walki.

93:85 dla gospodarzy - takim wynikiem zakończył się drugi mecz półfinałowy pomiędzy Asseco Prokomem Sopot a Anwilem Włocławek. Ekipa przyjezdna przegrywała już w pierwszej połowie różnicą siedemnastu punktów, lecz była w stanie, i to pomimo mocno okrojonego składu, dojść rywala w czwartej kwarcie. Na więcej zabrakło jednak sił... - Było tak blisko, że aż nie mogę uwierzyć, że to jednak gospodarze byli górą. Niestety, nasza słabsza postawa w pierwszej połowie zaważyła na ostatecznym wyniku - komentuje środowy pojedynek Paul Miller, center Anwilu.

Amerykanin może mieć jednak powody do dumy. Przeciwko sopocianom rozegrał najlepsze spotkanie w sezonu. W ciągu 37 minut uzbierał double-double w postaci 25 punktów i 12 zbiórek. Ponadto cztery razy asystował swoim partnerom, zaliczył trzy przechwyty, miał jeden blok i nie zanotował ani jednej straty! - Co do oceny mojej gry, to trzeba z nią poczekać do zakończenia serii - zachowuje wielką powściągliwość koszykarz, dodając po chwili - Wiadomo, że mamy ogromne braki pod koszem. Razem z Marko Brkiciem robimy co tylko się da, żeby były one jak najmniej widoczne - mówi Miller, który środowy mecz okupił rozcięciem łuku brwiowego i paroma siniakami. - Asseco ma ogromnych i silnych graczy, którzy wiedzą jak wykorzystać swoje mięśnie. Walcząc z nimi tracimy mnóstwo sił, ale adrenalina jest taka, że nie czuje się bólu ani zmęczenia.

Pomimo heroicznej postawy Anwil przegrywa jednak po dwóch spotkaniach 2-0 i perspektywa gry kolejnych spotkań w mocno przetrzebionym składzie nie nastraja optymistycznie. Trener Igor Griszczuk musi znaleźć receptę przede wszystkim na notorycznie przegrywane zbiórki. A co na to jego podopieczny? - W defensywie musimy grać tak, jak w drugiej połowie środowego meczu. Wówczas naprawdę poświęcaliśmy się w obronie i doprowadzaliśmy do tego, że koszykarze Asseco rzucali z trudnych pozycji. Niestety potem nie zbieraliśmy piłek i cały nasz wysiłek szedł na marne - - tłumaczy Miller, zwracając uwagę na jeszcze jeden, kluczowy w całej układance taktycznej, element - przewinienia. - Czasem można by zatrzymać przeciwnika mądrym faulem, a my nie możemy tego zrobić, żeby nie zejść z boiska. Cóż, jesteśmy w trudnym położeniu, ale teraz czekają nas dwie wojny we Włocławku - kończy z nadzieją Amerykanin.

Komentarze (0)