Dwa ostatnie mecze Rosy Radom w PLK odbite jak przez kalkę. Doskonała pierwsza połowa, wysoka przewaga i dramat po przerwie - tak było ze Stelmetem BC Zielona Góra, potem z MKS-em Dąbrowa Górnicza. - Myślę, że w Dąbrowie oglądali nasz ostatni mecz ze Stelmetem, gdzie też prowadziliśmy z Zieloną Górą do przerwy 15 punktów i też przegraliśmy. Nie rozumiem tego i nie wiem co się dzieje - mówi trener radomian Wojciech Kamiński.
Przypomnijmy. W hicie 7. kolejki Rosa po dwudziestu minutach prowadziła ze Stelmetem BC 49:34. Pomimo tego całe spotkanie przegrała 72:80 (23:46 po przerwie). W sobotę w Dąbrowie do przerwy było 53:37 dla radomian, a zakończyło się 89:80 dla MKS-u (27:52 po przerwie).
- Trochę dziwne jest to, że potrafimy zagrać dwie tak diametralnie różne połowy - zastanawia się Kamiński. I trudno mu się dziwić. Do takich kuriozalnych meczów można też podłączyć występ w Basketball Champions League przeciwko ekipie Banvitu BC. Różnica polega jednak na tym, że w starciu z tureckim zespołem Rosa po fatalnej pierwszej połowie w drugiej obudziła się i ostatecznie wygrała mecz 49:48.
Teraz czas na przerwę związaną z występami reprezentacji i to chyba najlepsza rzecz, jaka mogła się przydarzyć Rosie w tym momencie. - Mamy dwa tygodnie żeby przemyśleć wszystko, troszkę odpocząć i przed nami kolejna część sezonu. Trudna, bo dużo meczów, ale wiedzieliśmy przed sezonem na co się piszemy. Mam nadzieję, że ten zespół odżyje i zacznie grać lepiej - kończy Kamiński.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: Moje skakanie daje możliwość walki o czołówkę. Jest już blisko!