Ian Boylan: Czeka nas duże wyzwanie

Przez pięć spotkań Asseco Prokom męczył się z Atlasem Stalą by awansować do półfinału. Anwil zakwalifikował się wcześniej, ale przypłacił to kontuzjami dwóch koszykarzy. Już w poniedziałek startuje seria do czterech zwycięstw między tymi zespołami. Swoimi spostrzeżeniami dzieli się z Ian Boylan.

Anwil Włocławek po rocznej przerwie ponownie zakwalifikował się do półfinałów play-off i jak niemal w każdym sezonie w decydującej jego części trafia na Asseco Prokom Sopot. Mistrz Polski męczył się przez pięć spotkań z Atlasem Stalą Ostrów Wielkopolski, jednak to on jako ostatni awansował do czwórki. - Czeka nas duże wyzwanie, aby pokonać Asseco Prokom cztery razy i awansować do finału. Wiemy, że nie będzie łatwo bo sopocianie to w końcu mistrz Polski i najlepsza drużyna sezonu zasadniczego, ale wierzymy, że jeśli tylko zagramy tak dobrze, jak potrafimy to jesteśmy w stanie wygrać - mówi dla portalu SportoweFakty.pl Ian Boylan, skrzydłowy Anwilu Włocławek.

Włocławianie dość szybko uporali się ze swoim ćwierćfinałowym przeciwnikiem Polpharmą Starogard Gdański, wygrywając całą rywalizację 3-1. Przed pierwszym meczem odpoczywali zatem prawie dwa tygodnie, co przy dwóch dniach wolnych sopocian robi sporą różnicę. - Nie sądzę, że przerwa między meczami ma dobre, albo złe znaczenie. Po prostu mieliśmy przerwę, bo tak wynikało z terminarza rozgrywek. Poza tym skład Asseco Prokomu to wielu bardzo dobrych zawodników, dlatego nawet pomimo tych pięciu meczów z Atlasem Stalą nie powinni być zmęczeni - przekonuje koszykarz.

Mimo, że Anwil miał dłuższą przerwę między ostatnim spotkaniem ćwierćfinałowym, a półfinałami, to nie może być w dobrych humorach, gdyż stracił swoich dwóch podkoszowych zawodników. Milos Paravinja złamał rękę w drugim meczu przeciwko Polpharmie, a Stipe Modriciowi odnowiła się kontuzja kolana w czwartym spotkaniu. To sprawia, że pod koszem Anwil ma jedynie Paula Millera, Marko Brkicia i Michała Gabińskiego. - Kontuzje naszych podkoszowych zawodników były bardzo niefortunne. Wielka szkoda, gdyż byli nam bardzo pomocni. Obaj to świetni zawodnicy i wierze, że mogli zrobić dla naszego zespołu jeszcze dużo dobrego - z żalem odpowiada skrzydłowy włocławian.

Newralgiczna pozycja? Pomijając nieciekawą sytuację pod koszem, to bolączką Anwilu jest tak naprawdę tylko jeden wartościowy rozgrywający. Łukasz Koszarek w formie potrafi poprowadzić zespół do zwycięstwa, jednak gry nie ma dnia, nikt nie jest w stanie go zastąpić. - Łukasz jest bardzo dobrym rozgrywającym i przez cały sezon spisuje się wyśmienicie. Do tej pory grał świetnie przeciwko wszystkim zespołom w lidze, włączając w to także Asseco Prokom. Jest naszym liderem i każdy z nas wie, że może na nim polegać, jednak dobrze wiemy, że do wygranej rywalizacji z sopocianami potrzebna jest dobra gra całego zespołu - zapewnia Boylan.

Przewaga Asseco Prokomu? Przede wszystkim Qyntel Woods. Wiadomo, że skład mistrzów Polski to wielu wartościowych koszykarzy, wliczając to także zmienników, ale Woods jest zawodnikiem, na którego odpowiedzi można nie znaleźć. Amerykanin przewyższa swoich rywali warunkami fizycznymi i umiejętnościami i gdy tylko będzie w formie, nie będą ponosić go emocje to jest w stanie wygrać mecz dla swojego zespołu. - To świetny koszykarz, o czym świadczy aż sześć lat spędzonych przez niego w NBA. Ciężko znaleźć w nim jakiekolwiek słabości. W pełni wyłączyć się go pewnie nie da, ale ja i cała moja drużyna z całych sił będziemy go ograniczać na tyle, na ile to jest możliwe - kończy Ian Boylan.

Komentarze (0)