Nerwówka w Koszalinie: AZS Koszalin - Śląsk Wrocław (relacja)

W kończącym 15. kolejkę meczu Dominet Bank Ekstraligi, ASCO Śląsk Wrocław pokonał w Koszalinie tamtejszy AZS 80:73. Najwięcej punktów dla zwycięskiej drużyny zdobył Dominik Tomczyk - 16. Mecz rozgrywał się w bardzo szybkim tempie, a o wyniku spotkania zadecydowały ostatnie dwie minuty.

- W strefie podkoszowej damy radę. Myślę, że decydująca o losach spotkania będzie gra na obwodzie - mówił przed meczem Dariusz Szczubiał, trener AZS-u Koszalin. I rzeczywiście. Gospodarze w pierwszej kwarcie bardzo dobrze walczyli pod dwiema tablicami. Najlepiej spisywał się Mariusz Bacik, który kilkoma akcjami pozbawił jakichkolwiek chęci do gry Jareda Homana. 35-letni zawodnik świetnie radził sobie w grze jeden na jeden z Amerykaninem, zdobywając w dziesięć minut 7 "oczek". W dodatku skutecznie powstrzymywał Homana w akcjach ofensywnych, który na sześć oddanych rzutów, nie zdobył ani jednego punktu. Trener Rimas Kurtinaitis szybko posadził go na ławce i Amerykanin nie wyszedł już na parkiet w pierwszej połowie. W ekipie Śląska w pierwszej piątce wyszedł Andrius Giedraitis, który jednak w pierwszej kwarcie, poza dwoma faulami, niczym się nie wyróżnił. Wrocławianie po raz kolejny pokazali się z dobrej strony w obronie i szybkimi kontratakami rozrzucali defensywę rywali. Świetnie w tym elemencie spisywał się Dominik Tomczyk. Skrzydłowy Śląska w siódmej minucie gry wyprowadził swój zespół na pięciopunktowe prowadzenie (15:10). Koszalinianie szybko odrobili jednak straty i wyszli na prowadzenie 17:15. Wynik pierwszej kwarty na 22:18 dla AZS-u ustalił rzutem trzypunktowym Phil Goss, który debiutuje w polskiej ekstralidze.

W drugiej kwarcie w poczynania obu zespołów wkradło się sporo nerwowości. Grę napędzał niesamowicie szybki D.J. Thompson. Trener Szczubiał dobrze wiedział, że tylko w taki sposób jego zespół może pokusić się o zwycięstwo. W dwunastej minucie gry po trzy faule mieli już Phil Goss oraz Dominik Tomczyk, którzy w całym spotkaniu byli wyróżniającymi się postaciami w swoich zespołach. Wynik ciągle wahał się wokół remisu. Dobre wejście zaliczył w szóstej minucie drugiej kwarty Andrius Giedraitis. Litwin najpierw w indywidualnej akcji był faulowany i wykorzystał oba rzuty wolne, a chwilę później z dużą precyzją trafił za trzy z narożnika boiska, wyprowadzając tym samym wrocławian na jednopunktowe prowadzenie (32:31). W jednej z akcji drobnego urazu nabawił się również Thompson. Amerykanin przez pewien czas wyraźnie utykał, jednak po przerwie po starciu z Oliverem Stevicem nie było już śladu. Pierwsze połowa kończy się wynikiem 41:40, a ostatnie punkty zdobył Radosław Hyży, który minął po piwocie Bacika i trafił z bliska do kosza.

- Z związku z kontuzją Martina, więcej minut otrzyma Andrius Giedraitis - zapowiadał przed meczem trener Kurtinaitis. Litewski obrońca wyszedł w pierwszej piątce meczu, ale również trzeciej kwarty. Niestety w tej części gry nie zapisał się już do protokołu meczowego i nie zobaczyliśmy go już na parkiecie do końca meczu. Giedraitis zakończył swój drugi występ w Śląsku z pięcioma "oczkami", trzema zbiórkami i jedną asystą. Początek drugiej połowy był niezbyt udany dla gości. Wrocławianie w cztery minuty zdobyli zaledwie dwa punkty, tracąc siedem. Koszalinianie prowadzili i to oni dyktowali tempo. Ku uciesze wrocławskich kibiców Śląsk zaczął jednak dużo lepiej bronić i przede wszystkim zaczął punktować. Na cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty Rashid Atkins zebrał piłkę, podał jak najszybciej do Tomczyka, a ten wykończył akcję wsadem. Doświadczony zawodnik doprowadził do remisu po 49. Chwilę później z półdystansu trafił Atkins, potem Bartosz Diduszko zza linii 6,25m i Śląsk wyszedł na najwyższe prowadzenie w tym meczu (54:49). Przewaga została jednak szybko zniwelowana i po 30 minutach gry było 58:58.

Czwarta kwarta to indywidualne popisy Gossa i Thompsona oraz zespołowa gra Śląska. W ekipie z Wrocławia świetnie spisał się Bartosz Diduszko, który w całym meczu zdobył 11 punktów na stuprocentowej skuteczności rzutów z dystansu. Wychowanek UKS-u MOSM Bytom imponował dziś przeglądem sytuacji, ale i również szybkością. W przyszłości warto ogrywać tego zawodnika, ponieważ wkrótce może on stać się ważnym ogniwem 17-krotnych mistrzów Polski. Problemy z faulami miał natomiast Dominik Tomczyk. Czwarty faul na początku czwartej kwarcie wymusił nieco zmianę na Jareda Homana. Amerykanin grał dziś fatalnie, jego dyspozycję można porównać do niedawnego meczu z Polpakiem Świecie, gdzie również został zdominowany przez Erica Hicksa. Decydująca w skutkach miała bardzo przypadkowa akcja na dwie minuty przed końcem meczu. Na połowie AZS-u powstało wielkie zamieszanie, kilku graczy walczyło o piłkę w parterze, a ta jakimś cudem trafiła do Stevica. Serb sam na sam z koszem trafił, w dodatku był faulowany i stanął na linii rzutów wolnych. Rzut dodatkowy był skuteczny i zrobiło się 73:71. W ostatnich sekundach Śląsk zdobył siedem punktów przy dwóch Koszalina i mecz zakończył się wynikiem 80:73. AZS mógł wygrać, ale indywidualne popisy dwóch zawodników to zdecydowanie za mało na wrocławian w dobrej formie. W końcówce zawiódł Goss, któremu jednak brakuje jeszcze trochę zgrania z zespołem.

Dzięki temu zwycięstwu Śląsk przesunął się na czwartą pozycję w tabeli Dominet Bank Ekstraligi. Wrocławian wyprzedza tylko Anwil, Prokom i Turów. Z tym drugim zespołem czeka ich bardzo trudna batalia w środę wieczorową porą. Przypomnijmy początek o godz. 18.30, a bezpośrednią transmisję przeprowadzi Polsat Sport.

AZS Koszalin - ASCO Śląsk Wrocław

73:80

Kwarty:

(22:18, 19:22, 17:18, 15:22)

AZS: D.J. Thompson 20, Christian Burns 17, Phil Goss 13, Grzegorz Arabas 10, Mariusz Bacik 7, Jeff Nordgaard 6, George Reese 0

Śląsk: Dominik Tomczyk 16, Dawan Robinson 15, Oliver Stevic 13, Bartosz Diduszko 11, Rashid Atkins 8, Aivaras Kiausas 5, Andrius Giedraitis 5, Radosław Hyży 4, Jared Homan 2, Kamil Chanas 1

Komentarze (0)