Finisz pierwszej części rozgrywek PLK przynosi mnóstwo emocji. Nawet zespoły, które nie mają już szans na wysoką lokatę w tabeli starają się walczyć z wyżej notowanymi rywalami. Tak właśnie było w przypadku AZS-u Koszalin, który stoczył niezwykle wyrównany bój na Kociewiu.
Początek sobotniej potyczki w ogóle nie wskazywał na to, że kibice będą świadkami porywającego widowiska. Obie ekipy grały niedokładnie i bardzo nieskutecznie. Ostatecznie swoją grę lepiej uspokoiła Polpharma i do przerwy prowadziła 30:25.
Po wyjściu z szatni podopieczni Mindaugasa Budzinauskasa dalej powiększali swoją przewagę, która wyniosła nawet już 15 "oczek", co uśpiło ich czujność. Przyjezdni się nie poddali i dzięki skutecznemu Remonowi Nelsonowi stopniowo odrabiali straty, by na 54 sekundy przed końcem gry wyjść na jednopunktowe prowadzenie. Starogardzka publiczność wtedy wręcz zamarła, gdyż porażka Kociewskich Diabłów w tym spotkaniu oznaczałaby brak play-offów dla tej drużyny. Ostatecznie o zwycięzcy meczu musiała jednak zadecydować dogrywka.
- Nie ma co ukrywać, że mogliśmy tym jednym meczem zaprzepaścić cały sezon -przyznawał szczerze Marcin Flieger. - Wiadomo było, że AZS Koszalin nie ma nic do stracenia, przyjechał sobie po prostu rozegrać mecz i to było widać. Byli rozluźnieni, grali dobrze, mieli pomysł na to spotkanie i konsekwentnie go realizowali. A my? Przejęliśmy w pewnym momencie już kontrolę, ale niestety wkradło się trochę nerwowości, strat i pozwoliliśmy AZS-owi wrócić do gry. Sporo problemów sprawił nam Nelson. Widać, że był bardzo rozluźniony, trafiał nawet z ośmiu metrów. Te jego rzuty były takie niespotykane, ciężkie - dodawał kapitan Polpharmy.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: coraz lepsza sytuacja Sevilli po zwycięstwie z Granadą - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
W dodatkowym czasie gry starogardzianom również nie szło najlepiej, gdyż to goście mieli już 6 punktów przewagi i na Kociewiu zapachniało dużą sensacją. Na takie momenty Polpharma ma jednak Marcina Fliegera. Doświadczony koszykarz wziął ciężar gry na swoje barki, najpierw doprowadzając do remisu po 66, a później celną trójką przypieczętowując już osiemnasty triumf swojej ekipy w tym sezonie.
- Dogrywka to jest już czas doświadczonych graczy - podkreślał Flieger. - Trzeba mieć stalowe nerwy, pokazać charakter i cieszę się, że mi się to udało. Muszę też powiedzieć, że drużyna wypracowała dla mnie dobrą pozycję. Byłem otwarty, no i trafiłem - mówi skromnie 33-latek.