Rywalizacja o utrzymanie w pierwszej lidze mężczyzn, pomiędzy ACK UTH Rosą a Enea Astorią, jest szczególna dla Karola Obarka. Zawodnik ten przez trzy sezony - w latach 2012-2015 - reprezentował bowiem barwy klubu z Bydgoszczy. Rok później trafił do Radomia. Jego obecna drużyna przegrywa w fazie play-out 0:2.
Gracze rezerw wicemistrzów Polski mogą bardzo żałować obu porażek. W pierwszym meczu odrobili 19-punktową stratę po początkowych 20 minutach, jednak w najważniejszych momentach nie potrafili trafić do kosza (60:62). W drugim spotkaniu dominowali przez zdecydowaną większość zawodów, pozwalając wydrzeć sobie zwycięstwo z rąk w ostatnich kilkudziesięciu sekundach (73:77).
- Zadecydowało w głównej mierze to, że rywale "doszli" nas w końcówce meczu. Nie wytrzymaliśmy presji i dlatego padł niekorzystny wynik dla nas. Szkoda tej czwartej kwarty, bo mieliśmy przewagę i powinniśmy wygrać - ocenił Obarek.
Jego zdaniem, on i koledzy nie "siedli" kondycyjnie po wyczerpującym, pierwszym starciu. - Byliśmy dobrze przygotowani. Przeciwnicy też grali taki sam mecz, poziom zmęczenia był więc podobny. Nie ma co doszukiwać się w tym przyczyny przegranej. W pierwszym meczu odrobiliśmy w drugiej połowie straty, to samo dzień później zrobiła Astoria. Taki jest sport, trzeba teraz pojechać do Bydgoszczy i wygrać tam dwa mecze, a potem wrócić do Radomia na piąte spotkanie. Taki jest plan - podkreślił 23-latek.
Rywalizacja pomiędzy Astorią a UTH Rosą będzie wznowiona dopiero tydzień po świętach. Trzeci pojedynek zostanie rozegrany w przyszłą niedzielę. Radomianie mogą więc bardzo dokładnie się do niego przygotować. - Mamy czas na analizę. Przemyślimy sobie te dwa mecze i wyciągniemy odpowiednie wnioski - zapewnił rzucający.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu