Pomarańczowe wygrały już na inaugurację, kiedy to w dramatycznej końcówce Isabelle Harrison zdobyła bezcenne punkty. W drugim meczu Ślęza wzięła rewanż. Wygrała 62:52 i doprowadziła do remisu. Nikt związany z CCC nie robi jednak tragedii z tej porażki.
- Planem minimum było wygrać jeden mecz we Wrocławiu i to się udało w sobotnim spotkaniu - przekonuje Weronika Gajda, obwodowa polkowickiego teamu. - Jedno zwycięstwo mamy. Teraz mam nadzieję, że u siebie uda odnieść się dwa kolejne.
W podobnym tonie wypowiadał się szkoleniowiec teamu. - Jadąc do Wrocławia za cel mieliśmy wygrać jeden mecz. To się udało i jestem z tego powodu usatysfakcjonowany - komentuje Maros Kovacik.
Sobotnia wygrana 66:64 była pierwszą dla CCC w bieżącym sezonie w meczach ze Ślęzą. Pierwszą i od razu taką ważną. Pomarańczowe dodatkowo chcą wziąć rewanż na wrocławiankach za ubiegłoroczną porażkę w rywalizacji o brązowe medale.
Teraz atut własnej hali ma pomóc Pomarańczowym wywalczyć awans do finałów BLK. Co ciekawe ostatnim zespołem, który wygrał w Polkowicach jest... Ślęza.
- Musimy odpocząć i odpowiednio przygotować się na dwa kolejne mecze - dodaje Kovacik, który nie ma żadnych wątpliwości, że to będą kolejne niezwykle wyrównane mecze. - Spodziewam się tak samo intensywnych i ciężkich spotkań, jak we Wrocławiu.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Nie jest to nic poważnego