AZS Koszalin potrzebuje czasu

PAP / Darek Delmanowicz
PAP / Darek Delmanowicz

- Musimy zakasać rękawy i pracować dalej - mówi Piotr Ignatowicz, szkoleniowiec AZS. Koszalinianie w drugim meczu w PLK w sezonie 2016/2017 zagrają z Energą Czarnymi Słupsk.

Koszykarze AZS-u Koszalin w poniedziałek dość niespodziewanie przegrali z Miastem Szkła Krosno (65:72) na inaugurację PLK. Czasu na rozpamiętywanie porażki podopieczni Piotra Ignatowicza dużo nie mieli, bo już w piątek czeka ich derbowe spotkanie z Energą Czarnymi Słupsk.

- Terminarz jest dla nas brutalny. Mieliśmy dość długą i mało udaną podróż do Krosna. Wróciliśmy na tarczy. Niemal od razu przystępujemy do meczu z Energą Czarnymi Słupsk. Musieliśmy zregenerować zespół. Plusem jest to, że nie rozpamiętywaliśmy za długo porażki z Miastem Szkła - mówi szkoleniowiec AZS-u.

W koszalińskim obozie wszyscy zdają sobie sprawę z wagi tego meczu. Jednak nie da się ukryć, że AZS ma znacznie mniejszy potencjał od piątkowych rywali. To słupszczanie są zdecydowanym faworytem spotkania. - Chcemy stworzyć niezłe widowisko, a na końcu powalczyć o korzystny wynik - zapowiada Ignatowicz.

Kamil Sadowski, asystent Ignatowicza, przeprowadził dokładną analizę grę słupskiej drużyny, która w pierwszej kolejce dość niespodziewanie przegrała z Polfarmexem Kutno. Koszalinianie wiedzą, które elementy muszą poprawić, by przeciwstawić się Czarnym Panterom.

ZOBACZ WIDEO Piłkarze Legii sami zwolnili Hasiego? "Magiczna" przemiana po odejściu Albańczyka

- Główną siłą napędową Energi Czarnych Słupsk jest Jerel Blassingame, który korzysta ze swoich wysokich zawodników. Gra z nimi wiele pick&rolli. To może być dla nas niebezpieczne. Musimy lepiej wracać do obrony. Miasto Szkła mocno nas "ukuło" w tym elemencie gry. Szybko biegali do kontrataku i trafiali sporo trójek. Słupszczanie grają w podobnym stylu, więc musimy wyciągnąć wnioski z tego pierwszego meczu - ocenia szkoleniowiec AZS-u.

Akademicy cały czas są na etapie budowy drużyny. Z poprzedniego sezonu pozostało tylko dwóch zawodników - Igor Wadowski i Marcin Nowakowski. - Mamy nowy zespół, który potrzebuje czasu. Miesiąc to trochę za mało, by wszystko zorganizować. Wierzę, że będziemy grali lepiej. Musimy zakasać rękawy i pracować dalej - zauważa Piotr Ignatowicz.

Źródło artykułu: