Koszykarze Anwilu Włocławek jeszcze trzy tygodnie temu jak równy z równym rywalizowali z Rosą Radom. Gracze Igora Milicicia wygrali nawet pierwszy mecz w serii w Radomiu 64:58 i przejęli atut własnego parkietu. Później jednak warunki dyktowała już Rosa, która zwyciężyła w kolejnych trzech spotkaniach.
We Włocławku podopieczni Wojciecha Kamińskiego wygrali bardzo wyraźnie - 71:56 i 75:61. Radomianie byli pierwszą drużyną w TBL, której udało się wygrać w Hali Mistrzów. Te porażki odbiły się na psychice włocławian, którzy nie sprostali także ekipie Energi Czarnych. Słupszczanie wygrali 59:54.
- Tak to momentami wygląda. Na pewno wszyscy chcemy wygrywać. Gramy z ogromnym zaangażowaniem. Taktycznie wydaje się, że jesteśmy przygotowani dobrze. W czym jednak jest problem, gdy skuteczność zawodzi? Nie wiem. Przestrzelone rzuty spod kosza bez udziału obrońcy czy rzuty wolne, to raczej kwestia koncentracji. Oby jej nie zabrakło w środę w Słupsku - przyznaje Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu.
ZOBACZ WIDEO Historia igrzysk - Helsinki 1952 (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Włocławianie mieli zaledwie 31-procentową skuteczność z gry w niedzielnym spotkaniu. Jedynie David Jelinek i wspomniany Łączyński przekroczyli barierę dziesięciu oczek.
- Oczywiście nie tak wyobrażaliśmy sobie rozpoczęcie tej serii, więc w pewnym stopniu jesteśmy zawiedzeni. Morale w drużynie spadły. Jedziemy jednak do Słupska po zwycięstwo i z wiarą, w to co do tej pory robiliśmy na dobrym poziomie - zaznacza Łączyński.
W Gryfii włocławianom będzie jednak bardzo trudno. Nie dość że Czarne Pantery dobrze grają we własnej hali, to na dodatek w środę pojawi się komplet publiczności.
- W meczach o stawkę zawsze jest trudno. Spodziewamy się, że słupszczanie będą żywiołowo dopingować swoją drużynę. Każdy z nas grał już nieraz w Gryfii i wie, co nas czeka. Chcemy jednak wygrać i wrócić na decydujący mecz do Włocławka - przyznaje Łączyński.