Bydgoszczanie do spotkania przystępowali w roli delikatnego faworyta. Po pokonaniu AZS-u AWF Mickiewicz Katowice oraz GKS-u w Tychach, byli na fali wznoszącej. Ponadto ten drugi sukces zagwarantował im udział w play-offach I ligi.
- Duży szacunek dla rywali, bo wiemy, jak to jest grać, musząc sobie jednocześnie radzić z chorobami. Na pewno nie jest to łatwe, a poza tym za nimi była daleka podróż - stwierdził po spotkaniu Konrad Kaźmierczyk.
- Przez trzy kwarty mecz nie do końca nam się układał. W pierwszej połowie mocno przegraliśmy zbiórkę, ale w końcowym rozrachunku jednak byliśmy w tym aspekcie lepsi. Problem leżał też w tym, że przede wszystkim defensywnie nie mogliśmy wejść na swoje tory. Popełnialiśmy proste błędy, z czego były łatwe punkty dla przeciwników - kontynuował trener Astorii.
Ostatnia kwarta to był już jednak popis gospodarzy. Mądra gra w obronie i tym samym zdobycze z kontrataków spowodowały, że bydgoszczanie pokazali, iż zależy im bardzo nie tylko na wygranej, ale także na odrobieniu strat z Prudnika, co w ostatecznym rozrachunku może mieć wielkie znaczenie. Na koniec meczu przebudził się zwłaszcza Hubert Mazur, który - choć wcześniej pudłował na potęgę - wykończył dwie ważne akcje.
- W meczu szukaliśmy optymalnej piątki. Choć Hubert nie trafił wielu rzutów, to jednak bardzo dużo dawał w obronie. Cieszy mnie to, że i Adrian Barszczyk wykazał się dobrą dyspozycją, i choćby Mateusz Fatz, który w czwartej kwarcie dał niezłą zmianę i zanotował ważne bloki.
- Dziękujemy także kibicom za wsparcie, bo zawsze dobrze się gra przy takim dopingu, co bardzo nam pomogło - zakończył trener Astorii.
Teraz przed pierwszoligowcami tydzień odpoczynku. W ostatniej kolejce, która rozegrana zostanie w niedzielę 3 kwietnia, wszystkie spotkania odbędą się o godzinie 18:00. Pogoń podejmie lidera tabeli, a Astoria rezerwy Śląska. Jeśli zwycięży, a w Prudniku wygrają krośnianie, na koniec sezonu wyprzedzi Pogoń i zajmie 6. miejsce.