Przez trzy kwarty goście realizowali swój plan, będąc bardzo blisko zakończenia zwycięskiej passy Anwilu we własnej hali. Dopiero w ostatniej odsłonie drużyna Igora Milicicia wypracowała przewagę, którą dowiozła aż do końcowej syreny.
Kamil Łączyński spędził na parkiecie nieco ponad 17 minut. W tym czasie zanotował 5 punktów oraz 3 asysty. Dwie z nich szczególnie zapisały się w pamięci włocławskich fanów. Pierwsza to dogranie do Kervina Bristola, który na początku drugiej kwarty zapakował piłkę z góry. Druga ze wspomnianych asyst to coś dla koneserów basketu. W samej końcówce meczu "Łączka" błyskawicznym i precyzyjnym podaniem pozwolił Davidovi Jelinkowi zdobyć kolejne punkty.
- Daliśmy z siebie maksa. Myślę, że było widać, jak ciężko pracowaliśmy. To przyniosło efekt. W czwartej kwarcie goście rzucili tylko 6 punktów. Myślę, że jest to jeden z naszych rekordów. Oczywiście pomijając mecz w Kutnie - powiedział tuż po meczu z MKS-em Kamil Łączyński.
Hala Mistrzów jest w tym sezonie szczęśliwa dla Anwilu. Rottweilery notują u siebie imponujący bilans 10:0. Ekipa z Włocławka odprawiła z kwitkiem: Rosę Radom, Turów Zgorzelec, Asseco Gdynia, WKS Śląsk Wrocław, Polpharmę Starogard Gdański, Siarkę Tarnobrzeg, Trefl Sopot, Polski Cukier Toruń, BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski oraz wspomniany MKS.
- Cieszę się, że tak wielu kibiców nas wspiera i chcę im za to podziękować. Mam nadzieję, że na najbliższy mecz do Gdyni wybierze się duża grupa fanów. To jest trudny teren i kolejny, ważny dla nas mecz. Zwycięstwo z Asseco potwierdzi nasze ambicje oraz pozycję w tabeli - dodał Łączyński.
Mecz w Gdyni zaplanowano na 15 lutego. Początek spotkania o godzinie 20.40.