Zespół King Wilków Morskich Szczecin do Sopotu przyjechał już w czwartek, dwa dni przed meczem. Było to podyktowane faktem, że dzień wcześniej (środa) koszykarze rywalizowali w Koszalinie i sztab szkoleniowy uznał, że nie ma sensu wracać do Szczecina.
Zawodnicy korzystają z uroków Trójmiasta, dużo spacerując po plaży, starając się nieco poprawić humory po ostatniej wpadce z AZS-em, która nieco skomplikowała sytuację szczecińskiej drużyny w tabeli.
Środowe spotkanie od samego początku nie układało się po myśli podopiecznych Marka Łukomskiego. Po kilku minutach gospodarze prowadzili już 11:2. Goście kompletnie nie radzili sobie z Stefhonem Hannahem, który zdobył 24 oczka.
Goście mozolnie straty jednak odrabiali, by na początku czwartej kwarty wyjść nawet na prowadzenie. Wydawało się, że szczecinianie taki dobry rytm utrzymują i pokuszą się o zwycięstwo. Tak się jednak nie stało. W końcówce zabrakło jednak zimnej krwi i opanowania.
W ligowej tabeli King Wilki spadły na jedenaste miejsce. W sobotę szczecinianie mogą poprawić swoją pozycję, ale muszą wygrać z Treflem Sopot.
- Przyjechaliśmy do Sopotu po zwycięstwo. Nie ma innej opcji - podkreśla Paweł Kikowski, który w przeszłości reprezentował barwy żółto-czarnych.
Trefl Sopot w ostatnich tygodniach spisuje się poniżej oczekiwań. Podopieczni Zorana Marticia przegrali cztery mecze z rzędu i spadli na przedostatnie miejsce w ligowej tabeli. Szczególnie bolesna była porażka ze Śląskiem Wrocław, który wyprzedził sopocką drużynę.
- Po ostatnich nieznacznych porażkach nasza sytuacja się pogorszyła, ale nie możemy się załamywać. Jedyna droga do poprawienia naszych wyników to spokojna, ciężka praca, dążąca do wyeliminowania błędów, które popełniamy. W poprzednim występie przeciw Śląskowi wypadliśmy bardzo źle w defensywie i podobny mecz nie może nam się już przytrafić, zwłaszcza w starciu z rywalem takim jak Wilki - komentuje słoweński szkoleniowiec.
Zobacz wideo:
Łukasz Kruczek o pomyłce jury: To było kuriozum
{"id":"","title":""}