Washington Wizards mogą nie awansować do play-off

AFP / John Wall, Marcin Gortat i Otto Porter
AFP / John Wall, Marcin Gortat i Otto Porter

Washington Wizards mogą nie awansować do play-off NBA. Marcin Gortat spisuje się dobrze, ale jego drużyna jest największym rozczarowaniem sezonu w Konferencji Wschodniej.

Po raz pierwszy od 2013 roku Marcin Gortat gra w drużynie, która po 44 meczach sezonu jest poza pierwszą ósemką konferencji. Rok temu o tej porze Washington Wizards mieli wynik 29-15. Obecnie mają bilans 20-24 i grozi im brak awansu do fazy play-off.

Z jednej strony to sensacja - przecież gdyby nie złamana dłoń Johna Walla Wizards najprawdopodobniej awansowaliby wiosną do finału Konferencji Wschodniej i kto wie jak wyglądałaby ich rywalizacja w finale z osłabionymi kontuzjami Cleveland Cavaliers. Z drugiej strony Zach Lowe, jeden z najlepszych ekspertów od NBA napisał ostatnio na swoim Twitterze "Za każdym razem, gdy patrzę na bilans Wizards, dziwię się, że jest tak dobry".

Skąd takie dwa różne odczucia? Powód jest bardzo prosty i w zasadzie wszystko co złe jest jego konsekwencją.

- Przez większość sezonu nie mieliśmy okazji ćwiczyć na treningu w dziesięciu. Zawsze kogoś brakuje, więc musimy grać dużo gierek trzech na trzech, trzech na dwóch - mówi trener Wizards Randy Wittman.

Strzałka Beala idzie w dół

W zeszłorocznych playoffach 22-letni Bradley Beal zaliczał średnio 23 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst. Do tego w półfinałach Wschodu grał fenomenalną obronę na Kyle'u Korverze, najlepszym strzelcu za trzy w poprzednim sezonie. W tym sezonie Beal zalicza średnio najlepsze w karierze 18,4 punktów. Problem w tym, że w tylko 17 z 44 spotkań wyszedł w pierwszej piątce i opuścił razem aż 21 meczów.

Pierwsze kłopoty z przeciążeniem kości strzałkowej Beal miał już w kwietniu 2013 roku, w swoim pierwszym sezonie w NBA. Od tamtego momentu problem ten powracał w każdym z czterech jego sezonów. Chodzi o prawą nogę Beala i dolną część kości strzałkowej, tzw jej dystalny koniec, który znajduje się na wysokości stawu skokowego.

Kontuzja Beala spowodowana jest tym, że tkanka kostna w dolnej części kości strzałkowej nie potrafi się dostosować do aktywności, której poddawane jest ciało zawodowego koszykarza NBA. Za każdym razem kiedy bóle powracają, Beal potrzebuje regeneracji i przerwy, tak by przeciążenie nie doprowadziło do złamania kości strzałkowej. Przeciążenie powoduje też kłopoty Beala z prawą kostką, którą już kilkukrotnie skręcił.

Jest to poważny problem dla Beala i duży znak zapytania w kontekście planów Wizards na przyszłość. Obecnie Wittman ma z powrotem Beala do dyspozycji, ale musi uważać na jego zmęczenie i ograniczać jego minuty. Sam Beal przed kilkoma tygodniami powiedział, że może być tak, że przez resztę kariery nie będzie mógł regularnie grać po 30-35 minut w meczu.

Nie tylko Beal

- W pewnym momencie mieliśmy tylko ośmiu zdrowych graczy, więc wielu z nas musiało grać po 35-40 minut w meczu. Więc następnego dnia, zamiast trenować, musieliśmy być ostrożni i trochę odpoczywać. Gracze są przepracowani i zmęczeni, i kiedy jeden wraca po kontuzji, to drugi doznaje kontuzji, bo musiał grać po 40 minut w meczu, a zwykle tyle nie gra - mówi najbardziej wygadany w szatni Wizards Jared Dudley.

Żadna drużyna NBA nie ma w tym sezonie większych kłopotów z kontuzjami niż Wizards. Beal i Nene opuścili po 21 meczów, odkrycie ostatnich playoffów i czwarty strzelec Wizards Otto Porter nie zagrał w 7 i dopiero co w środę ponownie kontuzjował biodro. Najlepszy strzelec z ławki Gary Neal opuścił 9 meczów, rezerwowi wysocy Kris Humphries i Drew Gooden nie zagrali - odpowiednio - w 17 i 29. Sprowadzony latem Alan Anderson, który miał być zmiennikiem Portera, nie zagrał jeszcze nawet minuty w tym sezonie. Nawet Gortat opuścił 6 meczów z powodu przylotu do Polski i potem przez zakażenie w kolanie.

Można szukać dziury w całym, ale Wizards tak naprawdę nigdy nie mieli w tym sezonie okazji na to, aby zagrać w rotacji w jakiej wg przedsezonowych założeń mieli grać.

Szukanie dziury w całym

Po ostatnich playoffach, kiedy obniżenie składu i dołączenie do nowocześnie grających drużyn NBA kompletnie zmieniło charakter Wizards jako drużyny, Wittman pozostał przy tym co tak dobrze działało. Zrezygnował z wysokiego ustawienia Nene - Gortat. Sam Gortat tuż po zakończeniu sezonu mówił, że lepiej czuje się kiedy obok niego gra ktoś rzucający za trzy. Nene nie zmienił swojego stylu gry, ale latem nad rzutem za trzy pracował Humphries i to on stał się silnym skrzydłowym pierwszej piątki, trafiając w październiku i listopadzie 15 trójek - więcej niż przez całą swoją karierę.

Wizards zaczęli grać szybciej (aktualnie jest to 5. tempo w NBA) i popełniali na początku sezonu mnóstwo strat. Z czasem zaczęli tracić piłkę rzadziej, ale po obniżeniu składu - i wskutek kontuzji Nene, który wg nowego planu miał być zmiennikiem Gortata - w porównaniu z poprzednim sezonem spadli z 14 na 28 miejsce w zbiórkach i z 5 na dopiero 19 miejsce w obronie. Dodatkowo towarzyszy im innego rodzaju pech, bo nikomu w NBA przeciwnicy nie trafiają lepiej za trzy (38,4%) i z linii rzutów wolnych (78,0%). Choć to pierwsze związane jest też z agresywnymi, niedokładnymi rotacjami w obronie. Te dodatkowo męczą i tak już zmęczonych graczy.

Tego, że obrona Wizards się pogorszy można było się jednak spodziewać. Obniżenie rotacji miało za to doprowadzić do tego, co widzieliśmy w playoffach - "otworzyć" skostniały atak Wizards. Sprawić aby Wall miał więcej miejsca do penetracji i znajdowania strzelców ustawionych za linią za trzy. W grze asysta->trójka on i Beal rozumieją się na pamięć. Gortat - bez Nene na parkiecie - miał mieć więcej miejsca w środku, żeby rolować do obręczy i skupiać w ten sposób uwagę obrońców. Wizards mieli w grudniu momenty kiedy działało to bardzo dobrze - Wall został wybrany najlepszym graczem miesiąca, a Gortat rzucał prawie po 17 punktów w meczu. Na przestrzeni całego sezonu atak Wizards jednak ani drgnął - Wizards drugi sezon z rzędu mają 18-19 efektywność ofensywną. Tu swoje zrobił przede wszystkim brak zdrowego Beala i fakt, że nie było jeszcze w tym sezonie pięciu z rzędu meczów, w których kontuzje nie popsuły rotacji.

Dobry sezon Gortata

W grze Gortata nie ma nic nowego czego nie widzielibyśmy w poprzednich sezonach, ale zalicza najlepsze od sezonu 2011/12 13,4 punktów na mecz, grając po 32 minuty. Zbiera blisko 10 piłek, blokuje 1,3 rzutu i z każdym miesiącem podnosi swoją skuteczność z gry.

Po słabym początku sezonu zaliczał w grudniu 16 punktów i 11 zbiórek na mecz. Te średnie spadły w styczniu, gdy do gry wrócił Nene, ale Gortat obok Walla - który zagra w Meczu Gwiazd - i sprowadzonego z Milwaukee Dudleya, to w gruncie rzeczy jedyni zawodnicy, na których może liczyć Wittman.

Co dalej?

To ostatni, gwarantowany sezon w kontrakcie, który Wizards podpisali z Wittmanem w 2014 roku. Po zakończeniu tego sezonu mogą zrezygnować z ostatniego roku umowy i sprowadzić nowego trenera. Wittman w ostatnich tygodniach - wyraźnie zdesperowany, czując, że może stać się kozłem ofiarnym - wrócił do gry ustawieniem Nene - Gortat, ale to przyniosło fatalne skutki i kolejne porażki 25 punktami u siebie z Bostonem, 17 punktami w Toronto i 4 punktami w czwartek u siebie z Denver. Wizards przegrali 5 z 6 ostatnich meczów. Wygrali tylko z rozbitymi kontuzjami i zmęczonymi Miami Heat.

To najtrudniejszy moment Wizards od czasu, gdy Gortat trafił tam z Phoenix. Mogą nie awansować do playoffów, a kłopoty zdrowotne Beala mogą spowodować, że latem 2016 roku Kevin Durant nie wróci w rodzinne strony i zdecyduje się pozostać w Oklahoma City.

Komentarze (0)