Wiślaczki rozpoczęły spotkanie zupełnie bez strachu do przeciwnika. Znały swoją wartość i postanowiły wykazać ją w rywalizacji. Wywierały sporą presję broniąc własnego kosza, co wymuszało błędy w poczynaniach przyjezdnych. Odznaczały się one dość niską skutecznością, stąd również całkowity dorobek wyglądał słabo. Znacznie lepiej natomiast było pod tym względem u miejscowych. Znów sporo zależało od Yvonne Turner, czołowej strzelczyni Białej Gwiazdy, przynajmniej jeśli chodzi o rozgrywki euroligowe. W strefie podkoszowej mocno starała się Laura Nicholls, notabene eks-zawodniczka Agu Spor. Hiszpanka tradycyjnie absorbowała uwagę obrończyń, lecz uwalniała się spod kontroli i efekty przychodziły błyskawicznie. Kiedy za trzy przymierzyła Magdalena Ziętara wynik brzmiał 16:7, doskonale oddając boiskowe wydarzenia.
Zdając sobie sprawę z sytuacji, sprawy w swoje ręce wzięła Chelsea Gray dając sygnał koleżankom, że nie należy odpuszczać. Amerykanka nie imponowała szybkością, ale potrafiła doskonale wykreować dla siebie pozycje rzutowe. To zaowocowało remisem 22:22. Trochę w tym "zasługa" krakowianek, które częściej notowały nieudane zagrania, zbyt prosto tracąc piłkę. Cały początek drugiej kwarty wypadł słabo pod względem poziomu gry mistrzyń Polski. Brakowało im wcześniejszej werwy, aktywności. Jakby dysponowały mniejszymi siłami. Goście uzyskali wówczas kilka "oczek" przewagi. Dopiero wspominana Turner przeprowadziła dwie efektowne szarże i całość wróciła do normy.
Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza nie zamierzały jednak się zatrzymać. "Trójka" autorstwa Nicholls i akcja "2+1" w wykonaniu Cristiny Ouvina dały prowadzenie 39:38 na koniec pierwszej połowy i kibice mogli optymistycznie wypatrywać następnych odsłon. Szczególnie, że poprzednimi razy Wiśle świetnie szło w późniejszych momentach pojedynków.
Po zmianie stron zapanowała wyrównana walka. Turczynki dużo uwagi poświęcały tylnej formacji, chcąc powstrzymać liderki ekipy spod Wawelu. Ta sztuka częściowo została zrealizowana, chociaż Ouvina czy Turner znajdywały dla siebie wolną przestrzeń. Szybkość dwójki obwodowych sprawiała wyraźne problemy rywalkom, które z kolei postawiły na wysokie koszykarki. Spośród nich mnóstwo podań otrzymywała znana z parkietów Tauron Basket Ligi Kobiet Janel McCarville. Potężna środkowa dobrze czuła się w powietrznych starciach, acz nie zawsze znajdywało to przełożenie w skuteczności trafień. Ewentualne niedociągnięcia nadrabiała aktywna Mirna Mazić. Przypomnieć o sobie zdążyła m in. Zoi Dimitrakou wykorzystując doświadczenie.
Pięć minut przed końcem Biała Gwiazda wygrywała 61:60, a jej hiszpański szkoleniowiec szalał przy linii bocznej próbując jeszcze bardziej pobudzić swoją drużynę. W newralgicznym, jak się okazało, fragmencie pozytywne szaleństwo czempiona ekstraklasy dało świetne rezultaty. Głównie punkty Justyny Żurowskiej - Cegielskiej zapewniły kolejny, trzeci triumf w Eurolidze. Nawet faule ofensywne popełniane na finiszu nie zniweczyły poniesionego trudu. Tuż przed syreną bowiem spudłowała Lara Sanders. Wtedy cała hala mogła w pełni okazać radość.
Wisła Can Pack Kraków - AGU Sport 67:66 (22:16, 17:22, 14:16, 14:12)
Wisła Can Pack: Ouvina 18, Turner 17, Nicholls 11, Peters 6, Żurowska – Cegielska 6, Ziętara 5, Zohnova 2, Szott Hejmej 2.
AGU Spor: Gray 15, Sanders 13, Dimitrakou 10, Honti 8, McCarville 7, Mazić 6, Demirok 5
ELW: Wisła Can Pack nie zwalnia tempa. Ograła kolejnego faworyta i idzie naprzód
Krakowskie koszykarki ewidentnie lubią wielkie emocje. Po bardzo wyrównanym meczu minimalnie zwyciężyły z tureckim AGU Spor i zasłużenie pną się w górę euroligowej tabeli.
Źródło artykułu: