Tegorocznym derbom Dolnego Śląska nie towarzyszyła może tak gorąca atmosfera i wysoki poziom jak przed laty, ale zwycięstwo w tego typu spotkaniach i tak zawsze cieszy podwójnie.
- Derby charakteryzują się tym, że nie są może zbyt piękne, ale są za to emocjonujące. My cieszymy się z tego, że dla nas zakończyły się one happy endem. Chciałbym jednak podziękować Śląskowi za stworzenie tak wyrównanego meczu - mówił po końcowym gwizdku Piotr Ignatowicz.
Choć oba zespoły rywalizowały na równi przez blisko 30 minut to prowadzonemu przez młodego szkoleniowca Turowowi wystarczyła zaledwie połowa decydującej części spotkania, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Aktualni wicemistrzowie dzięki trafieniom Mateusza Kostrzewskiego i Jovana Novaka z dystansu oraz Daniela Dillona i Filipa Dylewicza spod kosza, zanotowali imponującą serię 14 punktów z rzędu. Jeżeli wziąć by pod uwagę także końcówkę trzeciej kwarty, to seria ta wyniosła aż 18 "oczek". Pogrążeni w niemocy gospodarze przegrywali wówczas już 54:69, a ofensywny koncert gości dopiero po pięciu minutach gry był w stanie przerwać Jarvis Williams.
- Wygrana we Wrocławiu zawsze wiąże się z ogromną satysfakcją. Pamiętam jeszcze mecze w stolicy Dolnego Śląska z czasów mojej kariery zawodniczej. Gdy grałem w Spójni Stargard Szczeciński to był taki okres, kiedy często rywalizowaliśmy ze Śląskiem więc znam smak i rangę tych starć - przyznawał szkoleniowiec PGE Turowa.
Dzięki pokonaniu Śląska czarno-zieloni podreperowali swój bilans w TBL, który do tej pory nie wyglądał zbyt imponująco. Obecnie zgorzelczanie mają na swoim koncie cztery zwycięstwa i pięć porażek. Wydaje się, że po początkowych niepowodzeniach, aktualni wicemistrzowie Polski wracają na właściwe tory. Triumf w derbach Dolnego Śląska jest bowiem ich trzecim z rzędu na polskich parkietach. Wcześniej Turów okazał się lepszy od MKS-u Dąbrowy Górniczej i AZS-u Koszalin.
- Osobiście traktuje zwycięstwo we Wrocławiu jako duży sukces moich zawodników. Mamy swoje problemy i ta wygrana była nam bardzo potrzebna. Cieszę się, że udało nam się ograniczyć zbiórki Śląska w ataku, bo wiedzieliśmy, że są bardzo groźni, a my mamy z tym czasami problemy. Moi gracze byli skoncentrowani do samego końca, za co należą im się gratulacje. Nieźle broniliśmy, nieźle rotowaliśmy i w najważniejszych momentach udawało nam się zdobywać punkty z linii rzutów wolnych - analizował Piotr Ignatowicz.