Lublinianie z bilansem 1:5 zajmują przedostatnie miejsce w tabeli. Działacze Startu spodziewali się znacznie lepszej gry ze strony zespołu. Planowane są zmiany, o których klub ma poinformować na dniach. Nam udało się ustalić, że do spotkania ze Śląskiem nie dojdzie do żadnych korekt w składzie.
Podopieczni Pawła Turkiewicza słabo spisują się w meczach domowych. W Hali Globus wygrali zaledwie jedno z czterech meczów. W ostatnią sobotę lublinianie przegrali na własnym parkiecie z AZS-em Koszalin.
- Ponieśliśmy kolejną porażkę na własnym parkiecie. To przykre, bo nie możemy odczarować własnej hali - mówi Grzegorz Małecki, autor 15 punktów.
O porażce Startu Lublin zadecydował kiepski początek. Gospodarze po kilku minutach przegrywali już 5:16. Goście grali szybko i na dużej skuteczności.
- Fatalnie rozpoczęliśmy spotkanie. To już kolejny raz w tym sezonie, kiedy tak zaczynamy. Takie coś nie może się zdarzać - zaznacza Małecki.
Z biegiem czasu gospodarze zaczęli jednak grać coraz lepiej. W trzeciej kwarcie Start wyszedł nawet na prowadzenie. Później jednak skuteczniejsi okazali się goście. Co stało się z grą lublinian w ostatnich dziesięciu minutach?
- W trzeciej kwarcie mieliśmy dobry fragment. To był dobry prognostyk. Wydawało się, że damy radę zwyciężyć. Niestety w czwartej kwarcie znów mieliśmy problemy. Zabrakło prawidłowej egzekucji. Mamy z tym kłopot od początku sezonu. AZS to wykorzystał - przyznaje zawodnik.