NBA: Gortat najskuteczniejszy w Wizards, triple-double Westbrooka

East News
East News

Marcin Gortat i Ramon Sessions zdobyli po 15 punktów dla Washington Wizards, ale stołeczna drużyna przegrała u siebie z Oklahoma City Thunder. Gości do wygranej poprowadził Russell Westbrook, który zanotował triple-double.

Grzmot zdołał pokonać zespół Randy'ego Wittmana, mimo że urazu w tym meczu doznał Kevin Durant. 27-letni zawodnik spisał się naprawdę bardzo dobrze - grał całkiem skutecznie, rewelacyjnie zbierał i dobrze dogrywał piłki, ale z powodu kontuzji nie pojawił się na placu gry w drugiej części spotkania.

Ale już w pierwszej połowie OKC wypracowało ogromną zaliczkę. Podopieczni Billy'ego Donovana byli nie do zatrzymania i w dwóch kwartach zapisali na swoje konto aż 68 punktów. To efekt tego, że w ataku nie brakowało im opcji.

Liderem Thunder był Russell Westbrook. 26-letni koszykarz zdobył 22 punkty, ale przede wszystkim dołożył jeszcze 11 zbiórek i tyle samo asyst, co złożyło się razem na triple-double. Z nim na parkiecie drużyna funkcjonowała naprawdę świetnie.

"Czarodzieje" nie potrafili dotrzymać kroku przeciwnikowi. Wszystko przez kiepską skuteczność, zwłaszcza z dystansu. Co prawda ekipa z Waszyngtonu nie popełniała wiele błędów, ale przegrała za to zdecydowanie walkę w strefie podkoszowej. Mimo to nieźle spisał się Marcin Gortat.

Polak uzbierał 15 punktów, zebrał 3 piłki oraz miał asystę, faul, stratę i blok. Tyle samo "oczek" uzbierał wchodzący z ławki Ramon Sessions, który miał nieco lepszą skuteczność od naszego reprezentanta.

Wizards doznali już czwartej porażki w obecnym sezonie, zaś Oklahoma City Thunder odniosła piąte zwycięstwo.

Sporo emocji było w Cleveland. Jazzmani postawili spory opór wicemistrzom NBA i do samego końca walczyli o wygraną. Nie można było im odmówić charakteru, gdyż kilkakrotnie zmniejszali dystans i stawiali gospodarzy w trudnym położeniu, ale Cavs za każdym razem wychodzili z opresji. Ostatecznie to oni sięgnęli po wygraną, na co wpływ miały trafione rzuty osobiste LeBrona Jamesa, Maurice'a Williamsa i Tristana Thompsona.

LBJ rozegrał bardzo dobre zawody. 30-letni zawodnik był całkiem blisko triple-double, gdyż na jego koncie znalazło się 31 punktów, 8 asyst czy 7 zbiórek. Oprócz niego świetnie spisał się wspomniany wcześniej Williams, który trafiał na świetnej skuteczności. Goście zagrali zespołowo, o czym zresztą świadczy fakt, że aż sześciu graczy przekroczyło granicę 10 zdobytych punktów.

Interesująco było również w Kanadzie. Raptors na początku czwartej kwarty objęli prowadzenie, ale później musieli gonić wynik. To doprowadziło do wyrównanej końcówki. Niespełna dwie sekundy przed końcem meczu za trzy trafił Cory Joseph, w efekcie przewaga Knicks stopniała do zaledwie "oczka". Plan był jasny - szybko sfaulować rywala i oddać rzut, który być może da wygraną.

Pierwszą część udało się zrealizować znakomicie, bo nie minęło nawet pół sekundy, kiedy odgwizdano przewinienie. Na dodatek Langston Galloway wykorzystał jeden rzut wolny, ale w ostatniej akcji z dystansu spudłował Luis Scola i Raptors musieli uznać wyższość przeciwnika.

Washington Wizards - Oklahoma City Thunder 101:125 (23:37, 27:31, 21:29, 30:28)
(Gortat 15, Sessions 15, Porter Jr 14, Neal 14, Oubre Jr 11 - Waiters 25, Ibaka 23, Westbrook 22, Durant 14)

Cleveland Cavaliers - Utah Jazz 118:114 (27:22, 25:26, 28:32, 38:34)
(James 31, Williams 29, Love 22 - Burks 24, Hayward 17, Favors 17, Hood 16, Burke 16, Gobert 15)

Miami Heat - Los Angeles Lakers 101:88 (29:23, 21:26, 25:17, 26:22)
(Bosh 30, Whiteside 19, Deng 14, Wade 12 - Young 17, World Peace 14, Williams 14, Clarkson 12)

Toronto Raptors - New York Knicks 109:111 (17:24, 35:36, 33:25, 24:26)
(DeRozan 29, Lowry 23, Valanciunas 16, Joseph 12, Scola 11 - Anthony 25, Thomas 17, Galloway 15, Lopez 12)

Milwaukee Bucks - Boston Celtics 83:99 (24:24, 18:22, 17:30, 24:23)
(Monroe 17, Antetokounmpo 16, Middleton 13, Bayless 12 - Thomas 20, Lee 13, Turner 13, Crowder 12, Sullinger 11, Ołynyk 11)

Minnesota Timberwolves - Charlotte Hornets 95:104 (31:32, 28:31, 21:22, 15:19)
(LaVine 20, Towns 19, Martin 18, Bjelica 13, Payne 10 - Lin 19, Lamb 18, Batum 17, Zeller 14, Walker 10)

New Orleans Pelicans - Dallas Mavericks 120:105 (29:22, 29:18, 36:35, 26:30)
(Anderson 25, Gordon 17, Davis 17, Smith 17, Douglas 17, Holiday 10 - Nowitzki 18, Villanueva 15, Paczulia 12, Anderson 11, Powell 10, Barea 10)

Komentarze (3)
Kasi_a
11.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
pozdrawiam wszystkich fanów koszykówki i zapraszam do świetnego managera koszykówki Basketball Club Manager BCM 
avatar
zyg fryt
11.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mogliby przestać się jarać tym, co w kadrze nie chce grać. Tak się zastanawiam czy we Francji albo sąsiedniej Hiszpanii, też jarają się tak dziennikarzyny każdymi pierdnięciami ich karajanów w Czytaj całość
avatar
5limak
11.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Punkty Marcinka gdy już było po meczu. I nie ma tu jak nakręcanie niezłej medialnej propagandy ))