Podopieczni Pawła Turkiewicza na własnym parkiecie przegrali z ekipą z Ostrowa Wielkopolskiego, mimo że przez większość meczu prowadzili. W końcówce spotkania kompletnie się jednak pogubili i przegrali 59:61.
- Popełniliśmy kardynalne błędy w końcówce meczu. Nie tak wyobrażałem sobie nasz debiut w Tauron Basket Lidze. Zależało nam na zwycięstwie, bo graliśmy przed własną publicznością. Szkoda, że nam nie wyszło - mówi Grzegorz Małecki, który w okresie wakacyjnym zamienił MKS Dąbrowa Górnicza na Start Lublin. W debiucie zdobył sześć punktów.
Pozytywne wrażenie pozostawili po sobie Nick Kellogg i Jarosław Trojan, którzy mogą być ważnymi postaciami drużyny w tym sezonie. W Lublinie więcej oczekują po pozostałych obcokrajowcach. W debiucie Igor Chumakov i Rob Poole zdobyli łącznie cztery punkty!
Jeszcze na początku czwartej kwarty gospodarze prowadzili różnicą siedmiu punktów i nic nie wskazywało na to, że z parkietu zejdą jako pokonani.
- Wydaje mi się, że za szybko uwierzyliśmy w to, że ten mecz jest już wygrany. Takie myślenie okazało się złudne, bo to jest sport. Tutaj trzeba grać do końca. Zespół z Ostrowa pokazał, że walczy do samego końca - dodaje Małecki.
Czy w środę lublinianie przełamią się i pokonają zespół Kociewskich Diabłów? - Uważam, że duża liczba zespołów jest w naszym zasięgu. Nie jesteśmy autsajderem. Nie będziemy oddawać meczów. Będziemy walczyć do samego końca o zwycięstw - komentuje.