- To było bardzo ważne zwycięstwo dla naszego zespołu. Finowie dobrze rozpoczęli ten mecz, ale z biegiem czasu to my przejęliśmy inicjatywę. Wróciliśmy do swojej optymalnej gry, czy agresywna defensywa, połączona z szybkim atakiem - mówił po meczu Zoran Erceg, serbski środkowy, który z Finlandią zdobył 13 punktów i miał sześć zbiórek.
Serbowie musieli się nieco natrudzić, aby pokonać Finów. Suomi udowodnili, że są bardzo niewygodnym rywalem. Kluczem do sukcesu była walka na deskach (39-34) oraz zespołowość. Gracze Saszy Djordjevicia zanotowali aż 30 asyst! Dziewięć otwierających podań miał na swoim koncie Milos Teodosic.
- Finowie świetnie rozpoczęli spotkanie. Trafiali seryjnie za trzy punkty. Byliśmy nieco tym zaskoczeni. Wkradła się nerwowość. Powiedziałem zawodnikom, że w pewnym momencie rywale przestaną trafiać, bo nie da się tak grać przez całe spotkanie. To dobra lekcja dla nas, bo w kolejnych spotkaniach czekają nas jeszcze trudniejsi rywale. Nie może się nam to powtórzyć - podkreślił szkoleniowiec reprezentacji Serbii.
Wicemistrzowie świata chcą odegrać znaczącą rolę na tym turnieju. Po raz ostatni w mistrzostwach Europy medal zdobyli w 2009 roku, kiedy EuroBasket był rozgrywany w Polsce. Graczom Djordjevicia bardzo zależy również na uzyskaniu kwalifikacji olimpijskiej. Aby tak się stało, muszą dotrzeć do ścisłego finału. Kolejnych pięć zespołów wystąpi w turniejach eliminacyjnych.
- Przyjechaliśmy do Lille w jasnym celu. Jesteśmy na misji. Chcemy zdobyć medal - skomentował szkoleniowiec reprezentacji.
W 1/4 Serbowie zmierzą się z reprezentacją Czech, która sensacyjnie wyeliminowała z turnieju Chorwację. - Mam dużo szacunku dla tej drużyny. Wiemy, że w świetnym stylu pokonali Chorwatów. Znamy ich silne i słabe strony i będziemy chcieli to wykorzystać - zaznaczył Sasza Djojrdjevic.